Jak co roku tradycyjnie nie przystrajam domu świątecznie, nie ma choinki, gwiazdek i świerkowych gałązek. Jak co roku grudzień spędzimy w tropikach, choć tym razem tylko tych naszych, europejskich :) I jak co roku przyszedł czas podsumować minione dwanaście miesięcy- 2019 był dużo spokojniejszy, jeśli chodzi o podróże, a totalnie szalony, jeśli chodzi o zmiany życiowe :) Co się działo?
Styczeń
W styczniu kontynuowaliśmy naszą południowo-amerykańską przygodę, po boliwijskim roadtripie i rodzinnych świętach w Paragwaju, Nowy Rok spędziliśmy w Ciudad del Este, przy okazji eksplorując pogranicze Brazylii i Argentyny. Fantastyczne, egzotyczne wakacje! W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Paryż, którego dotąd nie miałam przyjemności zwiedzić. Tak bardzo tęskniłam za tradycyjnymi potrawami na Wigilii, że pierwsze kroki w Paryżu skierowaliśmy do przytulnej polskiej restauracji. Mimo mrozu przedreptaliśmy pół miasta, byliśmy też świadkami demonstracji żółtych kamizelek, a Miguel mało nie oberwał z armatki wodnej, wychodząc z metra w sam środek zamieszek.
A po powrocie do domu oficjalnie potwierdziliśmy u lekarza- w lipcu będziemy rodzicami!
A po powrocie do domu oficjalnie potwierdziliśmy u lekarza- w lipcu będziemy rodzicami!
Nasza dzielnica
Najlepsze małże w Paryżu
Jest i ona!
Zaczynamy nowy rok już w trójkę!
Luty
W lutym tradycyjnie spotkaliśmy się z ekipą siatkówkową na lepienie pączków. Było jak zawsze- pełno dymu z kominka, dobre jedzonko oraz lekko przypalone pączki wg receptury babci Piotra (organizatora).
Poza tym korzystamy z zimy! Biegówki, saneczki, wędrówki po śniegu- na narty tylko się nie odważyłam.
Zawitaliśmy także do Solury (Solothurn)- ponoć najpiękniejszego miasta barokowego w Szwajcarii. Przeszliśmy szlak w pobliskim wąwozie Vereny i poszwendaliśmy się po starówce.
Pod koniec lutego wybraliśmy się na Fastnacht w miasteczku Rapperswil- makabryczną paradę wszelkich dziwnych stworów i potworów (jedna z typowych szwajcarskich tradycji, więcej przeczytacie tutaj).
Solura
Lepimy!
Pieczemy!
Ekipa na nartach, a ja wędruję
Biegówki z Jessi i Juanjo
Pociągający Miguel
Ulepimy dziś bałwana!
Fastnacht, próby przed paradą
Marzec
W marcu zaskoczyliśmy mamę Miguela, niespodziewanie odwiedzając ją w Madrycie. Jakby nigdy nic zjawiliśmy się piątkowym wieczorem w naszej ulubionej Cazorli, dołączając do rodzinnej kolacji. Udała się niespodzianka! Wybraliśmy się także razem na gwarny i kolorowy niedzielny jarmark Rastro.
A przy okazji pobytu w Hiszpanii zwiedziliśmy Cuencę- pięknie położone miasteczko w Kastylii La Mancha.
A w Szwajcarii, wykorzystując słoneczną pogodę, wybraliśmy się kilka razy w okoliczne górki (nie góry, bo na ambitne szczyty jakoś odeszła mi ochota :). Ale kto powiedział, że na "nizinach" jest mniej przyjemnie?
Niespodziankowa kolacja w Cazorli
Cuenca
Most wiszący Sattel-Hochstuckli
Już wiosna...?
Miał być grill na szczycie...
...ale nad jeziorem Walensee mniej śniegu :)
Kwiecień
Praktycznie cały kwiecień upłynął nam pod znakiem wyjazdów- najpierw urodzinowy weekend w Niemczech (Ulm i Norymberga oraz pluskanie się w termach w Erding), a potem wycieczka samochodem do Polski (zwiedzając po drodze Austrię, Czechy i Góry Stołowe).
Planowałam urządzić urodziny, ale pogoda w Zurychu tragiczna, musimy przełożyć imprezę.. Odbył się za to inny event- znajomi zaprosili nas na ognisko z okazji inauguracji ich nowego start-upu Couch4Fans (taki couchsurfing dla miłośników sportu). Miło spędziliśmy czas, a nawet wygraliśmy nagrodę w konkursie zręczności (wszystkie trzy konkurencje- rzut ringiem do kosza, kop piłką do bramki bez dotknięcia ziemi i rzutki- wykonałam bezbłędnie! Miguel twierdzi, że to dlatego, że jako jedyna nie piłam :) Bycie w ciąży ma wiele zalet... :)
Planowałam urządzić urodziny, ale pogoda w Zurychu tragiczna, musimy przełożyć imprezę.. Odbył się za to inny event- znajomi zaprosili nas na ognisko z okazji inauguracji ich nowego start-upu Couch4Fans (taki couchsurfing dla miłośników sportu). Miło spędziliśmy czas, a nawet wygraliśmy nagrodę w konkursie zręczności (wszystkie trzy konkurencje- rzut ringiem do kosza, kop piłką do bramki bez dotknięcia ziemi i rzutki- wykonałam bezbłędnie! Miguel twierdzi, że to dlatego, że jako jedyna nie piłam :) Bycie w ciąży ma wiele zalet... :)
Przepyszne schabowe w Ulm
Maj
Jakoś tak wyszło, że w maju nie działo się nic szczególnego. Wróciliśmy z Polski, planowaliśmy urodzinowego grilla, ale znów pogoda nie dopisała. Ale już w przyszłym miesiącu...
Czerwiec
Miguel w swoim żywiole
Piknik
Girls only
Klöntalersee
Sierpień ogarniamy w Zurychu z niemowlakiem (Miguel tylko szybko wyskakuje do Madrytu na wieczór kawalerski kolegi). Mam wrażenie, że ja cały miesiąc spędzam w fotelu bujanym. Ale nie zamieniłabym tego czasu na żadne wakacje świata.
We wrześniu Leo, jak na małego podróżnika przystało, wybrał się na pierwsze wakacje- pojechaliśmy na Sardynię na wesele znajomych. Wzięliśmy także udział w charytatywnym Pink Ribbon Walk, a Leo udowodnił, że lubi imprezy śpiąc smacznie przez pięć godzin i nie przejmując się hałasem i tysiącami uczestników.
...będzie impreza! W końcu zaświeciło słońce. Urządzamy barbecue nad jeziorem zuryskim i świętujemy tak długo, aż wieczorem nie przegania nas gwałtowna burza (i to taka, że trzeba schronić się w publicznej toalecie, żeby przeczekać).
A w kolejny weekend dziewczyny z Miguelem organizują mi sekretne baby shower! Są ciacha, ciastka, ciasteczka, konkursy i upał!
Piknik
Urodziny świętuję!
Ciężarówki
Radosna twórczość konkursowa
Lipiec
Zapanowały niemiłosierne upały i jedyne miejsce, gdzie mogę wytrzymać z moich brzucholem to woda- chodzę na basen prawie codziennie. Wyruszamy też czasem na krótkie wycieczki. Tak odkryliśmy bardzo przyjemne jezioro Klöntalersee z trasami do spacerowania.
Udało się jeszcze zrobić ciążową sesję fotograficzną w terenie. I wpaść na chwilkę na Zϋri Fascht- festiwal odbywający się w mieście raz na trzy lata. I trochę pogrillować- Miguel był odpowiedzialny za zorganizowanie spotkania pracowniczego swojej firmy (tak mu sprawnie poszło, że dostał bonus :)
A potem- 24 lipca, dokładnie w terminie- przyszedł na świat Leo i świat zwolnił :)
A potem- 24 lipca, dokładnie w terminie- przyszedł na świat Leo i świat zwolnił :)
Trasy spacerowe wokół jeziora
Nasz syn
Sierpień
Sierpień ogarniamy w Zurychu z niemowlakiem (Miguel tylko szybko wyskakuje do Madrytu na wieczór kawalerski kolegi). Mam wrażenie, że ja cały miesiąc spędzam w fotelu bujanym. Ale nie zamieniłabym tego czasu na żadne wakacje świata.
Taka sytuacja
Wreszcie śpi
Babcia w odwiedzinach
Pierwsza impreza 3-tyg Leo
Opijamy polski paszport
Wrzesień
We wrześniu Leo, jak na małego podróżnika przystało, wybrał się na pierwsze wakacje- pojechaliśmy na Sardynię na wesele znajomych. Wzięliśmy także udział w charytatywnym Pink Ribbon Walk, a Leo udowodnił, że lubi imprezy śpiąc smacznie przez pięć godzin i nie przejmując się hałasem i tysiącami uczestników.
Pierwsza plaża
5 km marszu
Różowa rodzinka
Październik
W październiku kolejne wakacje! Znów mamy zaproszenie na wesele, poza tym chcemy pokazać syna rodzinie. Zawsze, przy okazji pobytu w Hiszpanii, staramy się zwiedzić coś nowego- tym razem wybraliśmy Kantabrię.
A w Szwajcarii piękna złota jesień... Spotkaliśmy się ze znajomymi nad jeziorem w Zug na ostatniego grilla w sezonie.
Santander
Trzy rodzinki grillują
Listopad
Listopad był strasznie zabiegany. Wróciłam do pracy na parę godzin w weekendy, kiedy Miguel zajmuje się Leo. Poza tym mieliśmy trochę gości, wpadł Gawcio z rodziną, potem sympatyczna para couchsurferów ze Stambułu. Wyrwałam się z domu na spotkanie autorskie Mariusza Szczygła, laureata tegorocznej Nike i jednego z moich ulubionych pisarzy. Spotkaliśmy się z ekipą z Sardynii na kolację.
Wyskoczyliśmy na chwilę do Polski zaprezentować wnuczka dziadkom. I brylowaliśmy na parkiecie, świętując 60-tkę Basi, koleżanki z siatkówki.
Autograf od Szczygła
Leo podbija serca!
Urodziny Basi
Grudzień
W tym roku jakoś słabo nam idzie odwiedzanie świątecznych jarmarków. Wybraliśmy się tylko raz, w Zurychu, ale dość szybko musiałam się ewakuować, Leonardo nie docenił bożonarodzeniowego klimatu :)
Dumna jestem natomiast z naszego tradycyjnego przedświątecznego spotkania ze znajomymi (pięć par z dziećmi :) Salon zmienił się w wielką bawialnię, nawet na spacer udało się wyjść.
Dumna jestem natomiast z naszego tradycyjnego przedświątecznego spotkania ze znajomymi (pięć par z dziećmi :) Salon zmienił się w wielką bawialnię, nawet na spacer udało się wyjść.
Święta spędzimy w Hiszpanii, przyda się trochę słoneczka!
Czego i Wam życzę, słońca i- jakby powiedział Szczygieł- pohody!!!
Świąteczny jarmark i śpiewająca choinka
Pomieściliśmy się!
Wózkowa banda
Comments
Post a Comment