Wiszące ogrody w Hajfie



"Moi rodzice pochodzą z Polski, mieszkaliśmy w Łodzi, a ja- jako jedyny w klasie- miałem dziadków..."- opowiada Amir, mój couchsurfingowy host. Mówi po polsku, ze śmiesznym akcentem i nie zawsze poprawnie. Ale rozumiemy się świetnie. 

Właśnie dotarłam do Hajfy (sama, Miguel wrócił już do Zurychu) i po kilku perypetiach- nocny spacer po niewłaściwej ulicy, telefon do hosta dzięki uprzejmości przypadkowych przechodniów i wreszcie odebranie mnie samochodem- trafiłam do Amira, oryginalnego 60-latka, który zjechał chyba cały świat i ma przyjaciół wszędzie. W trakcie jednej z naszych kolacji zadzwoniła do niego koleżanka z Warszawy, chcąc mu pokazać polską niespodziankę- i tak przez Skype'a oglądaliśmy występ kolędników, którzy akurat zawitali do jej drzwi :)

Amir mieszka w Kiryat Haim, północnej dzielnicy miasta. Mam szczęście, do plaży 20 minut piechotą, i tam właśnie spędzam jeden leniwy dzień (słonecznie, lecz wietrznie, plaża świeci pustkami w styczniu). Ale na więcej lenistwa nie chcę sobie pozwolić, bo Hajfa i okolice mają zbyt dużo do zaoferowania. 
Następnego dnia odwiedzam najsłynniejszą bodajże atrakcję- niesamowite wiszące ogrody Baha'i na górze Karmel, którą uznano za światowe centrum religii bahaistycznej. 
Budowane przez dziesięć lat, schodzące kaskadami w dół zbocza zielone tarasy otwarto w 2001r. To dziewiętnaście poziomów idealnie przystrzyżonych żywopłotów, egzotycznych kwiatów, krzewów i drzew, którymi opiekują się wolontariusze bahaiccy. Chyba najbardziej uporządkowane cudo świata!

Ale kim są bahaici?

Odrobina historii....Bahaizm powstał w XIX-wiecznej Persji (dzisiejszy Iran), a jego założyciel Mirza 'Ali Muhammad (Bab, z arabskiego "Brama") głosił rewolucyjne, jak na te czasy, poglądy- nalegał, by poprawić los biednych i podnieść status kobiet (by mogły rozmawiać z mężczyznami i kształcić się na równi z nimi oraz nie musiały zakrywać twarzy). Zapowiedział również przyjście Baha'u'llaha, Posłańca Bożego, który miał przynieść wiek pokoju i sprawiedliwości. Sam Bab, tak jak wielu jego wyznawców, poddany był torturom i został rozstrzelany- zapewne władzy nie podobały się "nowoczesne" przekonania. 
Ale Posłaniec Boży faktycznie się pojawił- w 1817r. w Teheranie urodził się Mirza Husayn-'Ali, który kontynuował dzieło Baby i wkrótce stał się jednym z najważniejszych i najbardziej nieustraszonych wyznawców bahaizmu. Wielokrotnie więziony i torturowany (przeszedł m.in. mękę bastonady- biczowanie stóp), przepędzony z kraju, spędził na wygnaniu 40 lat, aż dotarł to osmańskiej kolonii karnej w Akce (Izrael), gdzie zmarł w 1892r. 
Obecnie szacuje się, że na całym świecie żyje około 5 milionów wyznawców bahaizmu (z czego 2 mln w Indiach). Niestety, w Iranie prześladowania bahaitów trwają do dziś- odmawia się im prawa do edukacji, ich mienie jest niszczone, a oni bezpodstawnie więzieni i zabijani.

A mnie się bardzo spodobały zasady tej religii, objaśnione nam przez przewodniczkę w trakcie spaceru po ogrodach. Nacisk na edukację, równość kobiet i mężczyzn, brak duchownych, sakramentów, rytuały ograniczone do minimum, modlitwę odmawia się indywidualnie. Dzieci w wieku 15 lat mogą zdecydować, czy chcą zostać wyznawcami. Słowem- żadnego przymusu.

Wiszące ogrody w Hajfie zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Pośrodku, na dziesiątym tarasie znajduje się przykryte złotą kopułą Mauzoleum Baba- święte miejsce pochówku pierwszego z dwóch ojców-założycieli, cel pielgrzymek bahaitów z całego świata. 
Mnie też rzutem na taśmę udało się zobaczyć wnętrze świątyni. Około godziny 11.40 beztrosko weszłam do informacji turystycznej u podnóża góry Karmel, by dowiedzieć się, że Mauzoleum zamykają już o 12. Autobus jak na złość odjechał, taksówek nie używam, pozostaje szaleńczy bieg po schodach...Zziajana- w końcu to dziesiąty poziom, połowa wzgórza właściwie- wbiegam do Sanktuarium o 11.52. Zdążyłam!

Na szczęście po ogrodzie okalającym Mauzoleum można przechadzać się dłużej. Boski spokój... Następnie doczłapałam się parę tarasów wyżej, do punktu widokowego- wspaniała panorama portu w Hajfie i Morza Śródziemnego- a tam rozczarowanie. Turystom udostępniono tylko jeden taras, natomiast by zwiedzić całe ogrody należy być częścią wycieczki. Wiedziałam, że codziennie (oprócz środy) przy bramie 45 Yefe Nof o godz. 12 startuje darmowa grupa z angielskojęzycznym przewodnikiem. 
Niestety, w związku ze zwiedzaniem Mauzoleum na ostatni dzwonek, nie miałam szans przybyć na czas. Pokręciłam się więc chwilę, popstrykałam fotki, w końcu uznałam, że pora zacząć schodzić do miasta. Przechodząc ponownie obok bramy zauważyłam zbierających się ludzi, okazało się, że o 13.30 rozpoczyna się oprowadzanie po ogrodach w języku arabskim
"Trudno, nic nie zrozumiem, ale przynajmniej zobaczę więcej..."- myślę. Okazało się, że nie tylko ja miałam taki pomysł- po szybkich ustaleniach grupa doszła do wniosku, że wszyscy rozumieją angielski i wycieczka może być przeprowadzona w tym języku :))) Łut szczęścia! Miałam okazję zwiedzić ogrody, posłuchać o bahaizmie, a wszystko w kameralnym towarzystwie- jak mi wytłumaczył później mój host wycieczki po angielsku o 12 są zwykle przepełnione. 

Ogrody Baha'i są święte- ich zwiedzanie to jak przebywanie w świątyni- nie należy spożywać posiłków, żuć gumy, rozmawiać przez telefon.... Trochę szkoda, że nie mogłam spędzić tam więcej czasu, usiąść na ławce, cieszyć się ciszą i zielonością. 

Koniecznie warto przyjechać do Hajfy. Oprócz ogrodów polecam po prostu błąkanie się po mieście, targową dzielnicę Wadi Nisnas, hippisowską Masada Street (tam mieszkał mój kolejny host Dani, który oprócz mnie gościł jeszcze dwie Rosjanki), gdzie w przytulnych kafejkach toczą się ożywione dyskusje, można pogłaskać kota i...mimowolnie...posłuchać koncertu (mnie tak jeden futrzak urządził, rozsiadł się na kolanach, więc zostałam już w tym fotelu. A to przerobili na scenę! Gwiazdą dzisiejszego wieczoru był zatem jakiś sympatyczny izraelski gitarzysta i Polka z kotem :). 

Widok z Ben Gurion Avenue

Alejki wokół Mauzoleum Baba

Rzeźbione pawie

Kopuła Mauzoleum Baba

Żwirkowe alejki...

... przystrzyżone krzewy...

...egzotyczne rośliny.

Widok na port w Hajfie

Nasza przewodniczka

Tu wycieczka się kończy

O ogród dbają wolontariusze

Masada Street

Nieodłączny element ulic

Spóźniłam się na targ

Dzielnica Wadi Nisnas


Plaża w Kiryat Haim

Mój host Amir chowa się za flagą

Na filmowe wieczory


Wieczorny spacer z moim hostem Danim, psem Herą i dwiema Rosjankami


Uwięziona na scenie 

Comments

  1. A z jakich konkretnie rejonów Łodzi ten Pan Amir pochodzi? :-)

    ReplyDelete
  2. Trochę enigmatycznie mi wytłumaczył :) Jego mama mieszkala na ulicy, której nazwę zmieniono po wojnie (nie mam pojęcia na jaką), a w 1938r. przeprowadziła się na Piotrkowską... Po wojnie przenieśli się do Izraela.

    ReplyDelete
  3. "...a w 1938r. przeprowadziła się na Piotrkowską...", która wkrótce zamieniła się w Adolf-Hitler-Straße :-P
    Jakbyś kiedyś jeszcze spotkała takiego starego "łodziaka" to w kwestii zmian nazewnictwa ulic polecam całkiem fajną ściągę ;-)
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Zmiany_nazw_ulic_i_plac%C3%B3w_w_%C5%81odzi

    ReplyDelete

Post a Comment