"Dlaczego przyjeżdżasz do Irlandii?"- spytał mój niezawodny kumpel Grejpfrut (mistrz taktu, wyczucia i walenia prosto z mostu) na wieść, że znów zamierzam pojawić się na zielonej wyspie. "Przecież byłaś tu w zeszłym roku.... Gdybym ja miał dwa tygodnie wolnego....".
No cóż.... ja po prostu lubię wracać...
Od razu przypomina mi się pewna historia.
Kiedy jeszcze mieszkałam w Irlandii odwiedziła nas koleżanka S. z chłopakiem. Wypożyczyli samochód i w ciągu czterech dni objechali wyspę wzdłuż wybrzeża... 2000 km! Kiedy zjawili się w Ennis w sobotę późnym popołudniem, wyperswadowaliśmy im pomysł wybrania się na słynne Moherowe Klify jeszcze tego samego wieczoru ("Lepiej jutro rano, muzeum będzie otwarte, a teraz posiedźmy sobie przy piwku..."- S. nie była szczęśliwa, ale zostali). Żartowaliśmy, że udało im się zobaczyć więcej przez te cztery dni niż nam przez parę lat w Irlandii (osobną sprawą jest fakt, czy rzeczywiście w pośpiechu widać więcej) i wtedy S. powiedziała: "Chcę zwiedzić wszystko, bo ja już tu nie wrócę". Taki miała system- przyjechać, zobaczyć, skreślić z listy, wyjechać... Wcześniej z zazdrością myślałam o jej podróżniczych dokonaniach (była chyba we wszystkich możliwych kurortach w Europie). A teraz zrozumiałam. To nic głębszego. Żadnych sentymentów. Byłam, widziałam, jadę dalej. Pomyślałam: "S. mnie już nie odwiedzi...".
A ja lubię wracać. I- wbrew temu, co się może wydawać, bo ostatnio prowadzę cygański tryb życia- przywiązuję się... Lubię odwiedzać miejsca, które już znam. Wpadać do starych znajomych. Zawsze z chęcią przyjadę do Irlandii, bo tu spędziłam "pierwszą młodość" i mam masę pięknych wspomnień :) Na listę trafiła też Norwegia i Oslo- chciałabym móc pojawić się tam od czasu do czasu, zagrać w siatkę z ekipą czy pospacerować po Aker Brygge. W sierpniu wybrałam się na festiwal szant w Charzykowach- cudownie odwiedzić to miejsce po bodajże dziesięciu latach! Przez Bangkok przejeżdżałam cztery razy i po każdej wizycie czułam się bardziej jak w domu...
Po podróży zwykle mam podobne uczucie- chcę zrobić tę samą trasę ponownie! Odwiedzić tych samych ludzi i tym razem zostać dłużej (myśląc w taki sposób potrzebuję wiecznych wakacji ;))). Chcę pojechać do Margarety w Helsingor i sprawdzić, jak się miewają jej świnki morskie. Chcę wrócić do Nepalu na kolejny trekking. Znów skorzystać z zaproszenia Taruna z Jodhpur. Wejść na Rysy (jak 14/08/2001- zapamiętałam!). Odwiedzić ekipę z Kristiansand. Warto pielęgnować wspomnienia i przyjaźnie. I właśnie dlatego Grejpfruciku mogliśmy wypić kawę :)
A ja lubię wracać. I- wbrew temu, co się może wydawać, bo ostatnio prowadzę cygański tryb życia- przywiązuję się... Lubię odwiedzać miejsca, które już znam. Wpadać do starych znajomych. Zawsze z chęcią przyjadę do Irlandii, bo tu spędziłam "pierwszą młodość" i mam masę pięknych wspomnień :) Na listę trafiła też Norwegia i Oslo- chciałabym móc pojawić się tam od czasu do czasu, zagrać w siatkę z ekipą czy pospacerować po Aker Brygge. W sierpniu wybrałam się na festiwal szant w Charzykowach- cudownie odwiedzić to miejsce po bodajże dziesięciu latach! Przez Bangkok przejeżdżałam cztery razy i po każdej wizycie czułam się bardziej jak w domu...
Po podróży zwykle mam podobne uczucie- chcę zrobić tę samą trasę ponownie! Odwiedzić tych samych ludzi i tym razem zostać dłużej (myśląc w taki sposób potrzebuję wiecznych wakacji ;))). Chcę pojechać do Margarety w Helsingor i sprawdzić, jak się miewają jej świnki morskie. Chcę wrócić do Nepalu na kolejny trekking. Znów skorzystać z zaproszenia Taruna z Jodhpur. Wejść na Rysy (jak 14/08/2001- zapamiętałam!). Odwiedzić ekipę z Kristiansand. Warto pielęgnować wspomnienia i przyjaźnie. I właśnie dlatego Grejpfruciku mogliśmy wypić kawę :)
Comments
Post a Comment