Chiny- co za kraj! Pora się pożegnać...


No i przeżyłam Chiny! Przetrwałam tu prawie 2 miesiące, na początku bojąc się tego kraju, jego inności, później przeżywając szok za szokiem, a teraz ciężko mi stąd wyjechać...
Przetrwałam znając tylko Ni hao, sze sze i pidżjo ( dzień dobry, dziękuję i piwo :). Przywykłam do plucia, smarkania i śmiecenia na ulicy- co nie znaczy, że to lubię. Doczekałam momentu kiedy świadomie wybrałam pałeczki zamiast łyżki (a teraz nawet jakoś sobie nie wyobrażam posługiwania się sztućcami ;).  Ten kraj nie wzbudza letnich uczuć, możesz go tylko kochać albo nie znosić. Ja go uwielbiam za:

- pomocnych, kochanych ludzi...zwykle obcych. Ludzi, którzy eskortują cię do hostelu w środku nocy, żeby upewnić się, że dotarłeś. Ludzi, którzy są ciekawi świata, skąd przyjechałeś. Którzy chcą mieć z tobą zdjęcie. Którzy pozdrawiają cię z daleka na ulicy. Tak... czasami brakuje im manier :) Ale taka już ich uroda, "był czas przywyknąć" :)

pyszne jedzenie... Chiny to magia smaków! Dziwaczne warzywa i grzyby, aromatyczne przyprawy, pikantne sosy, wszechobecne nuddle, pierożki... Jestem fanem chińszczyzny i tego kultu jedzenia...tutaj konsumuje się zawsze i wszędzie!

- wspaniałą przyrodę... to co najpiękniejsze w Chinach to krajobrazy. Owszem, przeważnie musisz zapłacić za wstęp "w góry" i niekiedy musisz dzielić swoje wrażenia z tysiącami chińskich turystów, ale są też miejsca, gdzie jesteś sam na sam z naturą i to nie byle jaką! Wąwóz Skaczącego Tygrysa, Huashan Mountain, Yubeng Village w Tybecie, Li River... te cudowne wędrówki zapamiętam na długo :)

- chińskie pociągi! Spędziłam w nich łącznie prawie tydzień! Już nigdy nie będę narzekać na dziewięciogodzinną podróż ze Zgorzelca do Warszawy :)  W chińskim pociągu możesz zrobić wszystko- nawet wziąć prysznic, jeśli umiesz zachować balans, stojąc jedną nogą nad toaletą :) Tutaj się odpoczywa, nadrabia brak snu i zaległości blogowo- filmowe (dawno nie obejrzałam tylu produkcji!). Pod warunkiem, że masz miejscówkę w sypialnym. W przeciwnym razie czeka cię hard seat i kilkunastogodzinna integracja ze współpasażerami. Niekiedy bardzo bliska...

- za te wszystkie absurdy :) Facebook jest zabroniony, ale możesz jeździć bez pasów (nikt tego nie sprawdza). Po co wędrować po parku narodowym, skoro można przejechać się busikiem i podziwiać naturę zza szyby? I kto powiedział, że nie można czekać na wschód słońca już od drugiej w nocy? Chińska logika zadziwia niejednokrotnie :)

Przetrwałam Chiny! I wiem, że tu wrócę. Jeszcze tyle rzeczy do odkrycia i miejsc do zwiedzenia... Teraz pora na nowe wyzwania :) Tę wiadomość skrobię już z Thamelu- serca Katmandu, w niedzielę zaczynam trekking wokół Annapurny! Nepal przywitał mnie wszechobecnym gwarem i piękną pogodą- nareszcie widać niebo! Do usłyszenia niebawem :)

Ostatnie migawki z Chin


Domowe jedzenie... i pies

Zawsze musi być pod górę...

Pola uprawne w Dali

Maluchy w Chinach nie noszą pieluch








Comments

  1. A to pies nie byl domowym jedzeniem?

    ReplyDelete
  2. Fakt...wyglada jak część tego menu ;)

    ReplyDelete
  3. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete

Post a Comment