Artykuł z serii "Dziwne przygody i inne niewytłumaczalne zjawiska w Rosji". Jak to jest spóźnić się na pociąg 24 h, być przez chwilę bezdomnym i "dogaravitse" bez google translate.
Pociągi chyba mnie nie lubią. Od kiedy pamiętam zawsze odczuwałam stres przed podróżą koleją- czy zdążę, czy trafię, czy się nie zgubię. Do dziś mam przed oczami sytuację sprzed kilku lat, kiedy niefrasobliwie stałyśmy z moją przyboczną Mrówką i naszą drużyną harcerską na pięknej stacji PKP Zgorzelec Miasto, pociąg dawno niknął w oddali, a my już wiedziałyśmy, że to był NASZ pociąg i machałyśmy rodzicom na tarasie, gorączkowo myśląc, jak teraz dojedziemy na biwak :) Na kolejnym rajdzie wyskakiwałyśmy z pociągu w biegu, bo drzwi się nie chciały otworzyć i maszynista ruszył, sądząc, że nikt nie wysiada. Generalnie, przychodzę na dworzec i nigdy nie wiem, co mnie spotka tym razem.
Tak też było w ten weekend. Spędzałam cudowny czas z moimi rosyjskimi gospodarzami, sobota w Peterhof, potem wspólne łażenie po mieście i zwiedzanie kolejnych klimatycznych knajpek, leniwa niedziela, a wieczorem przygotowania do nocnej podróży do Moskwy. Przybyłam na dworzec wcześniej, żeby bez stresu wsiąść do pociągu. Bilet miałam wydrukowany. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że mojego nazwiska nie ma na liście u konduktora (w Rosji- prowadnika, a raczej prowadnicy, bo to przeważnie panie pełnią tę funkcję cerbera wagonu). Bilet jest, numer pociągu się zgadza, godzina też. Odjazd za 10 minut a ja nie mogę wsiąść??? Dlaczego? Ano dlatego, że mój pociąg odjechał...wczoraj! Okazało się, że 1 w nocy 14-tego czerwca to NIE JEST noc z niedzieli na poniedziałek :))) Tylko wcześniejsza. Nie mogę zrozumieć do dziś, jak mogłam to przeoczyć, pokazywałam bilet tysiące razy moim hostom i byłam święcie przekonana, że zostaję u nich cały weekend.
W każdym razie miałam 10 minut, żeby z całym majdanem biec do kasy (które są w innym budynku). Zziajana dopadłam wyfiokowanej pani z okienka, która gderliwym tonem poinformowała mnie, że bilet przepadł, nie można go wymienić i muszę kupić nowy. Najbliższy pociąg- za 14 godzin... Sasza i Ira już dawno śpią, sprzedałam im moją wejściówkę do metra, a poza tym metro już nie działa o tej porze... muszę znaleźć nocleg w okolicach dworca, w cenie, która nie zrujnuje mojego skromnego budżetu :) W pierwszym miejscu zaproponowali niebotyczną kwotę 7000 rubli (ponad 100 euro), jaaaasne...to prawie tydzień w Mongolii :) Dopiero w drugim hotelu (na Nevsky Prospekt, a więc w sercu Petersburga) udało się wytargować fantastyczne 30 euro za noc. I to po rosyjsku! W każdym razie, kto nie ma w głowie...nie ma też w portfelu :) Moja niefrasobliwość kosztowała mnie 5000 rubli, ale za to jechałam do Moskwy w wagonie sypialnym:)
Jadę sobie do Moskwy z parą Koreańczyków i rosyjską babuszką
A niewytłumaczalnych zjawisk ciąg dalszy w Moskwie... Dotarłam do mojego hostelu...w nocy...wykończona podróżą.. a tu okazuje się, że nie ma noclegów- mimo wcześniejszej rezerwacji. Godzinę czekałam na administratorkę obiektu, która po przybyciu po prostu bez ceremonii wyciągnęła jakąś dziewczynę z obsługi z łóżka i powiedziała, że już jest miejsce. Takie rzeczy tylko w Rosji...ciekawe ile jeszcze razy tak powiem :) Na szczęście ludzie wspaniali, ciekawi świata... Oooo i przestało padać, idę zwiedzać. W końcu to Moskwa.
lubimy takie historie:)
ReplyDeleteJa tez lubie.... ale jak juz siedze w fotelu i opowiadam a nie jak sie dzieją ;)
ReplyDeleteCześć Reniu, Twoja relacja z pobytu w Petersburgu spowodowała we mnie chęć zobaczenia tego na własne oczy. Jeśli zdjęcia są takie super, to jak musi to wyglądać na żywo! Życzymy kolejnych wrażeń i szczęśliwej dalszej drogi.
ReplyDeleteCiesze sie Ewcia! Koniecznie tam pojedzcie, spodoba sie Wam. Wezcie ten nocny rejs po Newie..ponoc niezapomniane przeżycie :) a jak juz w Pitierze..to do Moskwy niedaleko ;)
Delete