Czy 2020 mógłby się wreszcie skończyć? Podsumowanie roku

Gdyby 2020 był zdjęciem...

Ach, co to za dziwny rok! Zauważyłam, że zdecydowanie więcej przyjemniejszych i ciekawszych rzeczy przydarza mi się w lata nieparzyste :) No nic, podsumujmy ten "nieszczęsny" 2020, mam nadzieję, że kolejny przyniesie samo dobro...


STYCZEŃ

Rok zaczął się z przytupem, bo właśnie wróciliśmy z megafajnych wakacji na Teneryfie i rodzinnych Świąt w Madrycie. Lubię wyjeżdżać zimą w ciepłe miejsca, wtedy te szare, deszczowo-mroźne miesiące tak się nie dłużą i łatwiej dotrwać do wiosennego słoneczka. Wyspy Kanaryjskie to świetny wybór, Teneryfa bardzo się nam podobała, choć wędrówka w Parku Narodowym Teide przejdzie do historii jako jedna z naszych większych podróżniczych wtop :)
Nowy Rok spędziliśmy już w Zurychu z Willim i Agnes na głośnym kids party, ledwo dałam radę :) Sylwester raczej nie jest moją ulubioną imprezą...
Pod koniec stycznia odwiedziła nas moja siostra z chłopakiem. Żeby pokazać im zimę w górach, wybraliśmy się na sanki, a Miguel stwierdził, że od teraz to jest jego ulubiony sport zimowy :)

Druga podróż samolotem

Giganci na Los Gigantes

Przez lawę z wózkiem i torebką

Jest słońce, jest uśmiech

Sylwestrowo

Pierwsze Christmas party

Na sankach z siostrą


LUTY

W lutym odkrywaliśmy piękną zimę w szwajcarskich górach. Z ogłoszenia załapaliśmy się na darmową sesję fotograficzną na łonie natury. Znów mieliśmy gości- najpierw odwiedziła nas Karen, bratanica M. z Brazylii, a potem kuzynka Raquel z córką i koleżanką (tego feralnego weekendu mieliśmy stłuczkę samochodową, która zaowocowała tygodniami bez auta). Tradycyjnie piekliśmy pączki z ekipą siatkówkową oraz wybraliśmy się na paradę Fasnacht do Rapperswil.

Z ekipą na zimowym spacerze

Flumserberg

Z Karen

Serfujemy!

Sesja w górach

Parada straszydeł

Pączkowo


MARZEC

Marzec nie był miesiącem dobrych wieści. Koronawirus rozszalał się w Europie, straciłam przez niego pracę, nie mieliśmy samochodu (choć może to akurat plus, bo przynajmniej nie kusiły nas wojaże w obliczu pandemii). Każdy dzień wyglądał tak samo... Na szczęście w kwietniu...


KWIECIEŃ

... pogoda zaczęła dopisywać i rozpoczęliśmy sezon rowerowy. Nieśmiało wróciliśmy do spotkań z przyjaciółmi, Iza i Alex wpadli niespodziankowo  z wizytą w moje urodziny, zorganizowaliśmy też kilka wspólnych spacerów z grillowankiem. Szlak nad rzeką w Adliswil (najbliższej dzielnicy) znamy chyba na pamięć :) Jakie szczęście, że mamy naturę na wyciągnięcie ręki!
Aaa i jeszcze przytrafił się nam najgorszy couchsurfer na świecie... A wiosna już zapowiadała się tak pięknie... :)

Rowerem nad rzeką Sihl

Urodzinowa impreza na tarasie

Ognisko na Buchenegg



MAJ

Pod koniec maja staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami zgrabnej toyoty i nareszcie można było ruszyć tyłek z Zurychu (bo już najbliższy las i rzeka trochę nam się przejadły). Wybraliśmy się nad świetne jezioro Pigniu i muszę przyznać, że stęskniłam się za górami. Będziemy znów wędrować, zwłaszcza że Leo postawił swoje pierwsze kroczki :)

Piknik nad Pigniu


CZERWIEC

Czerwiec rozpoczął się wesoło weekendem w Les Diablerets w gronie przyjaciół. Wynajęliśmy chatę w górach, w planach były wędrówki, grill, rozmowy do nocy i gry planszowe- udało się zrealizować wszystko prócz planszówek. 
W połowie miesiąca otrzymałam wiadomość, że niestety zmarł mój Tato. Pojechaliśmy na dwa tygodnie do Polski. Promyczkiem tego smutnego wyjazdu był Leo, który rozweselał babcię i ciotki. Odwiedziliśmy też Gawcia i Jessi w Norymberdze, a wracając do Zurychu zahaczyliśmy o piękny Szwarcwald

Zwiedzamy Fryburg w drodze do Les Diablerets

Wędrówkowo

Z rodziną w Polsce

Spacer po Goerlitz

Wakacje w Szwarcwaldzie


LIPIEC

W lipcu obchodziliśmy pierwsze urodziny Leo i to podwójnie! Najpierw impreza odbyła się we francuskim La Bresse, gdzie w wynajętym chalet świętowaliśmy jednocześnie 40-stkę Alexa. Udany wyjazd pełen atrakcji! A potem już do Zurychu przyjechała mama i ciocia Miguela i zrobiliśmy powtórkę z urodzin. Znów był tort, prezenty oraz... błotne spa (wysmarowaliśmy się w końcu błotkiem przywiezionym z Izraela :) Z rodzinką Miguela zwiedziliśmy też górskie Lauterbrunnen w ramach szwajcarskich wycieczek.

Eksluzywna to była chatka...

Solenizant nie w humorze

Nad jeziorkiem lepiej

Konkursy urodzinowe, a na koniec piniata zrobiona przez babcię

Z drugą babcią

Błoto z Morza Martwego, nareszcie!

Lauterbrunnen


SIERPIEŃ

Nudnawy początek roku nadrabiamy z nawiązką! W sierpniu kolejny wyjazd, tym razem do Roquevaire, niedaleko Marsylii. Dołączyliśmy do Gawcia i Jessi, którzy wybierali się w odwiedziny do Stasiów- przemiłej pary staruszków poznanych kiedyś w Irlandii. Udany tydzień (choć niestety Miguel musiał pracować zdalnie). Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o dom Pablo, kolegi M. z Madrytu, a wracając zwiedziliśmy francuskie Annecy.
W Zurychu nadal uskuteczniamy wycieczki rowerowe, a raz nawet byliśmy na promenadzie w centrum, zobaczyć co słychać (bo przebywając na co dzień w zielonym Kilchberg  zapominam, że w sumie mieszkam w tętniącym życiem mieście :)

Siesta w basenie u Stasiów

Codzienne kolacje z komarami

Zwiedzamy park Six-Fours les Plages

Na plaży w Saint Cyr-sur-Mer

Niedzielny spacer po Zurychu

Rowerem wokół Pfaffikersee


WRZESIEŃ

We wrześniu oficjalne wakacje! Wypoczywaliśmy we wschodniej Ligurii, korzystając z uroków plażowania (choć nie tylko, zdarzyły nam się dwie fantastyczne wędrówki, do Portofino oraz po Parku Narodowym Cinque Terre). Po powrocie udzielaliśmy się towarzysko- wpadliśmy na pirackie urodziny Hugo, Leo zawitał na mój trening siatkówki. I wybraliśmy się z ekipą na super wędrówkę nad jeziorem Trübsee, nawet niespodziewany deszcz nie popsuł nam zabawy...


Plaża w Chiavari

Mały pirat

Najlepszy podawacz piłek

Grill prawie w deszczu, czemu nie?

Kamyczki są spoko

Deszczowe Trübsee



PAŹDZIERNIK

W październiku mieliśmy bawić się na weselu kuzynki M. w Meksyku- niestety, ze względu na pandemię, impreza została przełożona. Pozostało nam bawić w Zurychu z naszą ekipą :) Nie nudziliśmy się (poza tym odliczaliśmy dni do kolejnego urlopu:). Wybrałam się po raz pierwszy do zuryskiego ZOO, spacerowaliśmy w okolicach Käfiberg, a na dalszą wycieczkę i wędrówkę pojechaliśmy do Laax (w ramach niespędzania niedzieli na kanapie). Poza tym tradycyjnie rowerki nad rzeką w Adliswil i nasz Kilchberg. Może- chcąc nie chcąc- zrobiliśmy się strasznie miejscowi?

Zuryskie ZOO

W ZOO z Izą i Hugo

Farma w Kilchberg

Górskie wędrówki w Laax

Käfiberg z ekipą

Rowerem wzdłuż Sihl


LISTOPAD

Długo debatowaliśmy nad urlopem w listopadzie-  czy i dokąd jechać w tych trudnych czasach? W końcu padło na słoneczną Grecję. Dwa tygodnie byczyliśmy się na Peloponezie. Dobra decyzja. Odpoczęliśmy i naładowaliśmy baterie na długą szwajcarską zimę, która... tak szybko nie przyszła :) Po powrocie załapaliśmy się jeszcze na piękną złotą jesień, świetna okazja, by urządzić ognisko w górach. I jeszcze jedno nad rzeką w Zurychu. Dopiero w ostatni weekend listopada zainaugurowaliśmy śnieżny sezon. Wybraliśmy się do Klewenalp, gdzie Leo mógł testować saneczki projektu Miguela (dały radę!).

Plaża Karathona w Nafplio

Ognisko na szlaku, Sattel Hochstuckli

Bo tak smakuje najlepiej

Ognisko nad rzeką w Zurychu

Biały Klewenalp

Sanki z krzesełka do karmienia, czemu nie?


GRUDZIEŃ

Ostatni miesiąc mijającego roku rozpoczęliśmy spotkaniem przedświątecznym w naszym dobranym pół-hiszpańskim gronie. Każdy miał przygotować jakieś małe tapas, wyszło nam tyle jedzenia, że poczułam się jak na prawdziwej polskiej Wigilii- objedzona jak bąk :) Na szczęście większość tych kalorii spaliliśmy na naszych pierwszych zimowych wakacjach (na Kanary niestety nie udało się polecieć w tym roku...). Ktoś musiał ciągać sanki i brodzić w śniegu za Leosiem. A Orsieres we francuskiej części Szwajcarii pięknie zasypało- taką zimę to ja rozumiem. W drewnianej chacie razem z Izą i Alexem świętowaliśmy  też urodziny Miguela. Wigilię i Sylwestra spędzimy za to w Zurychu. I może w końcu trochę polenimy się na kanapie...
Ups, nie wyszło! W drugi dzień Świąt piękne słoneczko wygoniło nas na spacer po lesie w świeżutkim śniegu :) 
 

A co w nowym roku?

Zwykle nie lubię stycznia, początków, rozkręcania machiny aktywności, postanowień noworocznych... Ale tym razem czekam z utęsknieniem, co przyniesie nam 2021. Istnieje ogromna szansa, że będzie to dla mnie rok przełomowy, pewne decyzje muszą wreszcie zapaść :) O jednej z nich napiszę niebawem w kolejnym poście...

Wesołych Świąt i Lepszego Nowego Roku kochani!

Pół-hiszpańskie Xmas party

Zwiedzamy Gruyeres po drodze w góry

Zasypane jezioro Champex Lac

Zimowa rodzinka w Orsieres

Sto lat honey!

Wigilia

Świąteczny poranek

Spacer w puchu, Raten

Prawdziwa zima tuż za Zurychem

Comments