A co jest twoim ikigai?


Miał być post o weekendowym wypadzie w austriackie Alpy (i wciąż mam nadzieję, że wkrótce się pojawi- oczywiście jeśli znajdę chwilę wytchnienia i inspiracji między wizytą polskiej i paragwajskiej rodziny, pracą na dwa etaty w lipcu a korzystaniem z upalnego lata nad zuryskim jeziorem)... ale właśnie przeczytałam najnowsze "Zwierciadło" i natchnęło mnie na zupełnie inny temat... Co wiecie o ikigai?

Od Japończyków możemy nauczyć się wiele- niedawno prasa rozpisywała się o wysprzątanej na błysk szatni japońskich piłkarzy na mundialu, ja sama- będąc w Kraju Kwitnącej Wiśni- mogłam przekonać się o wysokiej kulturze  tego narodu (m.in. grzeczniutkie ustawianie się w kolejce do metra, nierozmawianie przez telefon w środkach komunikacji miejskiej, wszechobecna uczynność...). A dziś dowiedziałam się o ikigai- japońskiej sztuce szczęścia.

"Rób rzeczy dla siebie, a nie dla poklasku. Graj, gdy nikt nie słucha, pisz opowiadania, których nikt nie przeczyta, a satysfakcja wewnętrzna pozwoli ci z radością iść przez życie. Na tym właśnie polega ikigai"- pisze w "Zwierciadle" Ken Mogi, neurobiolog i pisarz z Tokio, autor bestsellerów popularnonaukowych.

"W dosłownym tłumaczeniu iki znaczy "żyć", a gai to "powód"- mówi się, że ikigai to system motywacyjny, dzięki któremu rano wstajemy z łóżka. Ikigai może dotyczyć spraw drobnych, codziennych- jak dobra kawa o poranku, pierwsze promienie słońca, zapach świeżych rogalików, ale mieszczą się w nim też wielkie plany i osiągnięcia. To pojęcie zakładające czerpanie szczęścia z różnorodności, jaką przynosi życie. Chodzi o znalezienie przyjemności w tym, co robimy, bez oczekiwania sukcesu- on może się pojawić, ale nie musi. Ikigai pokazuje, że można znaleźć szczęście i sens życia bez udowadniania tego całemu światu".


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tu od razu przychodzi refleksja- ile ja znam osób, dla których życie straciłoby sens, gdyby przestali udowadniać światu, że znaleźli szczęście i osiągnęli sukces! Ta nieustanna gonitwa za "lajkami" na FB czy Instagramie, "Zobaczcie, tu jestem, to dziś zjadłem, tak się pomalowałam, tak ćwiczę, tak wyglądam po przebudzeniu, tak emanuje ze mnie szczęście, a wy patrzcie i podziwiajcie!". Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że gdybym jutro spotkała Johnnego Deppa czy Roberta Downey Jr., to zapewne wrzuciłabym naszą fotkę do sieci- niektórych spraw po prostu nie można ukryć :) Ale wciąż drażni mnie widok totalnie uzależnionych od mediów społecznościowych osób- w tym z mojego najbliższego otoczenia- które nie wysiedzą bez wifi nawet pół godziny i każdą, nawet największą pierdołą muszą podzielić się z innymi. Smutny znak naszych czasów...
Refleksja druga- właśnie dlatego raczej nie będę znaną blogerką, nie mam wielkiej ochoty/czasu/wytrwałości, by pojawiać się nonstop w mediach :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Dlaczego zatem nie spróbować by ikigai? Doceniać zwykłe z pozoru czynności i nadawać im znaczenie? Bierzmy przykład z Japończyków. W Japonii ceremonia parzenia herbaty została zamieniona w sztukę, ważny rytuał, mistrzowie latami doskonalą sposób wsypywania liści, wlewania wody, a do podawania napoju używają przepięknych filiżanek. A przecież można powiedzieć, że to tylko herbata. 

"Jeśli zastanowić się głębiej- mówi Ken Mogi- to właśnie z takich małych rzeczy składa się nasze życie, nie z wielkich i spektakularnych przełomów. Dlatego ważne jest ich docenianie i akceptowanie takimi, jakie są. Ikigai wyraża się w drobiazgach. Chodzi o zanurzenie się w tu i teraz, każda chwila jest wyjątkowa, bo każda przemija. Stąd taka popularność w Japonii kontemplowania ulotnych momentów, jak na przykład obserwowanie kwitnących wiśni czy poważne podejście do rytuałów".


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A my coraz częściej jesteśmy nieuważni. Nie słuchamy się nawzajem, nie celebrujemy codzienności. Jasne, że lubię czasem obejrzeć serial do obiadu, ale cieszę się też, że potrafimy z M. zjeść w ciszy i bez telewizora, po prostu rozmawiając. Albo wystawiamy stolik na nasz mini taras, nakrywamy go peruwiańskim obrusem i pijemy dobre wino z domowej piwniczki. Bo dlaczego kolacja- nawet w środku tygodnia- nie może być miła? 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

"Często uważamy, że aby być szczęśliwi, musimy spełnić jakieś warunki- być zdrowi, mieć rodzinę, pracę, wykształcenie. Tymczasem nie ma gwarancji, że to zapewni nam szczęście. To ułuda!"- tłumaczy Mogi- "Najwyraźniej ją widać, gdy myślimy, że czegoś nam do szczęścia brakuje, np. miłości. Gdy jesteśmy sami, wydaje nam się, że jeżeli kogoś poznamy, to odnajdziemy szczęście. Ta pustka natomiast to wytwór naszej wyobraźni. Skupiamy się na tym jednym aspekcie życia tak bardzo, że aż przysłania on nam całą resztę. I przez to nie cieszymy się, z tego co mamy. A często mamy wiele. Zmiana tego myślenia wymaga akceptacji siebie. Każdy jest inny, ma unikalne cechy osobowości. W Japonii mawiamy juni toiro- "dziesięcioro ludzi, dziesięć barw". Trzeba tę różnorodność docenić. Pozwól sobie na bycie sobą, nie porównuj się z innymi, bo nawet bliźniaki się różnią. I co za tym idzie- rób rzeczy dla siebie, nie dla braw. Źle ustawiamy hierarchię wartości- oczekujemy uznania, a gdy ono nie przychodzi, tracimy entuzjazm. O wiele lepiej sprawić, by źródłem szczęścia był sam wysiłek, a nie efekt, który pojawi się lub nie".

"Jak więc odnaleźć ikigai? Zacznij od rzeczy małych, doceniaj je i pozwól sobie na drobne przyjemności. Bądź bardziej wyrozumiały dla cech, które cię wyróżniają i doceń je u innych. Odnajdź harmonię. Pomyśl o tym, co dla ciebie ważne, jaki masz cel w życiu. I zacznij go realizować krok po kroku, a raczej kroczek po kroczku, nie oczekując natychmiastowej nagrody. Bo ikigai nie towarzyszą fanfary, zmiana nie spadnie na ciebie znienacka, ale zacznie się powoli wplatać w twoją codzienność. Poza tym ono nie ma końca- jeżeli coś jest twoim celem i to osiągniesz, wnet pojawi się nowy cel. To jak wchodzenie po schodach. Za każdym razem, gdy wejdziesz na jakiś stopień, zaczynasz widzieć następny. Ikigai nigdy się nie kończy. Na tym polega jego piękno".

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trafia do mnie przesłanie Kena Mogi całkowicie. I postanowienie mam- zacznę zauważać ikigai tam, gdzie wydawałoby się, że go zupełnie nie ma. Być może pełni szczęścia nie odnajdę- M. twierdzi, że jestem melancholica i dużo wysiłku trzeba, bym uśmiechnęła się też oczami :) ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? 
(Ps. Przed sekundą nowi sąsiedzi zapukali do drzwi, przynosząc paczuszkę domowych ciastek "na przywitanie"... Pozytywnie!!)

Comments

  1. Hi Renia, I learnt something new from you post, so thanks! I will share one back which you may be aware of already but it's meaningful and cool. The Japanese art of kintsugi, mending something broken with gold - this also comes from wabi-sabi, or finding beauty in the faults or imperfections of things and of course, both philosophies easily relate to people. Just a link x
    https://mymodernmet.com/kintsugi-kintsukuroi

    ReplyDelete
  2. “ Niewolnik rozpoczął swoją opowieść: - Kto przestaje nad sobą panować, ten stracił już poważanie u innych, a niebawem postrada i życie. Dlatego nie bądźcie zdziwieni, panie, kiedy spostrzeżecie, że mimo powszechnej niedoli - o której ogromie się przekonacie, wysłuchawszy cierpliwie mojej opowieści - nie oduczyłem się uśmiechać”
    Hans Henny Jahnn "Opowieść Niewolnika" tłum.Ryszard Wojnakowski

    ReplyDelete

Post a Comment