Uciec od stambułskiego zgiełku, czyli wieś turecka, wieś spokojna....



Po pięciu dniach w kolorowym, tłocznym, wypełnionym głośnymi śpiewami muezzinów nawołujących do modlitwy Stambule (znajduje się tu ponad 2600 meczetów!)- pora odetchnąć. Najlepiej na łonie natury. Kapadocję czy Pamukkale musimy zostawić na następny raz- za daleko, bez sensu tłuc się 700 km, tylko po to, by "zaliczyć" słynne miejscówki. Zwiedzimy za to okolice Stambułu- uzdrowiskowy region Yalova i wybrzeże Morza Czarnego.

Fajnie się składa, że lotnisko, z którego będziemy wylatywać i skąd wypożyczamy auto, znajduje się po azjatyckiej stronie- to akurat nasz kierunek i nie musimy się przedzierać przez zakorkowany Stambuł (ostrzegał mnie przed tym znajomy Turek- absolutnie nie pchać się samochodem w miasto w dzień:). 

Jedziemy na południe do uzdrowiska Termal Yalova, gdzie zarezerwowaliśmy nocleg. Z lotniska to tylko 75 km, jeśli zdecydujecie się na kosztowny skrót- wypasiony (nie mogłam znaleźć lepszego słowa) most przez odnogę Morza Marmara. Byliśmy zdziwieni, że tak pusto i nikt nie korzysta z tego cudu architektury- teraz już wiemy dlaczego :) Za mostem bramka i 72 liry za przejazd (15 euro to może niewiele w Europie, ale tutaj to całkiem sporo). No nic, widoki zrekompensowały ubytek w portfelu!

Byłam kiedyś w Świeradowie na weekend z chłopakiem. Uciekliśmy stamtąd po jednej nocy, bo w miasteczku nie było NIC do roboty :) W Termal Yalova jest podobnie- też uzdrowisko, park, leniwa atmosfera ale tym razem cieszyła mnie ta "stagnacja". Zresztą po ilości luksusowych hoteli wnioskuję, że kurort zupełnie inaczej wygląda w sezonie. My trafiliśmy na fazę przygotowań; remonty budynków, basenów, zamknięte jeszcze muzeum Ataturka (założyciela Republiki Turcji) , zero turystów. Parę straganów na głównym deptaku już funkcjonowało. Niestety, minusem podróżowania poza sezonem jest presja- kiedy jesteś jedynym turystą i wszyscy oczekują, że kupisz coś właśnie od niego :) Nam się udało przemknąć, tylko dwa razy zostałam poczęstowana miodem z kasztanów (40 lir za słoik!), który najwyraźniej jest produktem eksportowym regionu. 

Co można robić w Termal? Przejść się po pięknym parku, nawdychać siarkowych oparów, a pod koniec dnia na dobry relaks skorzystać z basenu miejskiego. To połączenie łaźni tureckiej (hamam) z basenem z wodą termalną. O naszych, jakże różnych, wrażeniach z hamam w Stambule napiszę wkrótce, tutaj łaźnia była koedukacyjna. Za 40 lir na głowę mogliśmy pluskać się w tym przybytku rozkoszy przez 3 godziny (w zupełności wystarczy). 
Warto też wybrać się na wycieczkę po tym małym półwyspie. Trasa wiedzie przez góry, momentami nie da się jechać szybciej niż 20 km/h. Po drodze kilka miejsc godnych uwagi- jak wodospad Cifte Selale czy Sudusen Selalesi. Mam wrażenie, że Turcy uwielbiają rodzinne wyjścia, bo ciągle napotykamy "strefy piknikowe", jeszcze świecące pustkami, ale już wyobrażam sobie ten gwar w lecie. Bardzo przyjemny las, dużo szlaków na wędrówki i wszędzie woda; strumyczki, rzeki, wodospady, mijaliśmy też jezioro, gdzie Miguel w ognisku znalazł metalowe kijki do szaszłyków- tylko tego mu brakowało do pełnej kolekcji grillowej. 

 Nasz mały bzyczek i widokowa trasa przez góry

 Włóczymy się po lasach...

 ....oczywiście, zawsze musi być jakiś strumień do przejścia...

A potem okazało się, że był most :)

Wodospad Cifte Selale

Czysta natura

Miguel wdycha lecznicze (?) opary z siarki

Jak para emerytów przechadzamy się po uzdrowisku

Wszędzie strumyczki i gorące źródła

Basen "miejski" z wodą termalną

Relaks!


Po dwóch dniach relaksu w uzdrowisku przedostajemy się 140 km na północ, do malutkiej rybackiej wioski Agva nad Morzem Czarnym. I znów cisza i spokój, mieszkańcy Stambułu będą oblegać tutejsze plaże dopiero za kilka miesięcy. Odkrywamy cudowne miejsce, a właściwie podpowiada nam je Turek z naszego pensjonatu (swoją drogą zdecydowanie polecam Agva Terras Garden! Totalny luz, pyszne śniadanie i przemili ludzie...).
Jedziemy parę kilometrów za miasto na Kilimli- wzgórze z boskim widokiem na rozsiane po wybrzeżu skały. I te kolory! Schodzimy do plaży, niestety bardzo zaśmieconej- może na sezon przygotują, a może to smutny standard. Piękne słońce, choć chłodny wiatr, czuć, że to dopiero wiosna. Dajemy się skusić na ciut ekskluzywną restaurację na cypelku- za taki widok mogę zapłacić więcej. Wspaniałe popołudnie. Może także dlatego, że turystów możemy policzyć na palcach jednej ręki. Tłumy pozbawiłyby Kilimli części uroku....
Wieczorem już w miasteczku rezygnujemy z typowego tureckiego jedzenia (na kebab zawsze będzie czas) i zamawiamy świeżutką rybę na kolację. Do tego obowiązkowy czaj, czyli herbata (pije się ją tu hurtowo) i ajran (słony napój jogurtowy, wbrew obawom smaczny). 
W końcu udaje nam się zobaczyć porządny zachód słońca z huśtawki w ogrodzie za domem- fajna miejscówka. 

Ostatniego dnia w drodze na lotnisko zahaczamy o Polonezkoy (Adampol)- polską wioskę założoną w XIX wieku przez księcia Adama Jerzego Czartoryskiego (od jego imienia pochodzi nazwa wsi, a nie jak się błędnie uważa od Adama Mickiewicza...który nomen omen zmarł w pobliskim Stambule). Polską osadę zamieszkiwali emigranci, byli uczestnicy powstań narodowych, a także niewolnicy wykupieni przez Michała Czajkowskiego, działającego z polecenia księcia. 
Adampol był nie tylko azylem, ale i ośrodkiem działalności politycznej polskiej emigracji. I to o dużym znaczeniu- polska wieś, w czasie, gdy Polski nie ma na mapie! Więcej o tym niezwykłym miejscu możecie przeczytać tu
Miałam ochotę na jakiś trekking czy rower po okolicy, ogromne połacie lasu do eksplorowania.... Ale niestety nie mieliśmy już czasu. 

Bardzo nam się podoba drugie oblicze Turcji. O tym pierwszym, stambulskim napiszę potem. A jeśli macie możliwość- zwiedźcie wiejskie okolice Stambułu. Przed sezonem. Wtedy dostaniecie pakiet "100% życzliwości i naturalności" tylko dla siebie :)


Nie wolno wierzyć mapie! Droga się skończyła...

Uwaga! Żółwie na jezdni! Przenieśliśmy go w trawę :)

Widok z pensjonatu w Agvie

Sielankowy nocleg

Trening musi być

Wiejskie śniadanko

Wybrzeże Morza Czarnego

Sesja ze skałami

Ukryte plaże

Widok z restauracji Kilimli Tesisleri

Widok z plaży

Rybacka wioska Agva

Nasi tu są!

W polskiej wiosce Adampol/Polonezkoy

Po polsku, czyli masa szlaków na wędrówki

Kochamy wakacje!





















Comments