Rowerem z Oslo na Dolny Śląsk- sprzęt, wydatki, informacje praktyczne



Kiedy już zaczynam wyprawę- przeważnie idzie jak z płatka. Wszystkie przedwyjazdowe obawy ("Gdzie będę spać, kogo spotkam i czy zdążę na pociąg...") okazują się niepotrzebne, z doświadczenia wiem już, że zawsze się jakoś ułoży- nawet jak jednak spóźnię się na ten pociąg :) Przed podróżą rowerową było jednak inaczej, bo pierwszy raz w życiu miałam spakować się na bagażnik i przejechać samotnie prawie 2000 km do domu.. 

A przecież ja wciąż nie wiem, jak zmienić dętkę... to znaczy- widziałam, jak to się robi, ale sama nigdy nie próbowałam. Jakieś dwa dni przed wyruszeniem w drogę udzielił się lekki stres i zaczęłam gorączkowo przeglądać youtuba, ucząc się jakichś tajemniczych pojęć: skuwacz do łańcucha, klucze imbusowe... Moje pragnienie niezależności i samodzielności przegrałoby jednak z kretesem, gdyby zdarzyła się sytuacja krytyczna. Krótko mówiąc- teorię miałam opanowaną, praktykę wcale. W przypadku awarii pozostawałoby tylko uśmiechnąć się do przypadkowego przechodnia (zakładając oczywiście, że rower nie rozkraczył się na odludziu). Na szczęście żadna usterka nie wystąpiła i w związku z tym mogę trwać w mojej ignorancji (bo gdyby COŚ się stało, pewnie nauczyłabym się w trymiga :))

Kompletnie zielona jednak nie byłam. Miałam przyjemność trafić na polskiego mechanika w sklepie rowerowym w Oslo. Mateusz pomógł mi przygotować sprzęt i rozwiał wiele wątpliwości. Ponadto prześledziłam kilka blogów- tylu ludzi podróżuje na dwóch kółkach- masa cennych informacji :)
A teraz- kiedy już dojechałam- też się na czymś znam i mogę się tym podzielić.
Dziś więc post praktyczny. Co spakowałam na rower, ile wydałam przez miesiąc i jak poradziłam sobie z technicznymi aspektami...


Jaki sprzęt na wyprawę rowerową


Rower- kupiłam używany za 300 zł, amerykańska marka Fuji, wg mojego mechanika za ciężki i za mały na podróż, wg moich znajomych za bardzo zużyty, wg mnie dobry, wygodny i sprawdzony przez wakacje w Oslo. Wymieniłam dla spokoju łańcuch, linki, klocki hamulcowe, opony- być może dojechałabym na starych częściach, ale wolałam nie ryzykować (ok. 950 zł). Pewnie, że zawsze można mieć lepszy rower, mnie ten na tę odległość i ten kawałek Europy w zupełności wystarczył.

Dodatki do roweru:

- rogi na kierownicę (ważne, zmiana pozycji pozwala odpocząć mięśniom i stawom)
- licznik kilometrów i dzwonek
- lusterko boczne z lewej strony (super-przydatne przy jeździe w mieście czy ulicą)
- nóżka (do postawienia roweru- nie jest to łatwe przy obciążeniu bagażem i nie zawsze się da)
- pompka do roweru (pompowałam na stacji benzynowej)
- dwa koszyki na bidon (w jednym trzymałam butlę z benzyną, w drugim butelkę wody)
- żelowa nakładka na siodełko (tak mi było wygodniej)
- kask
- elastyczne linki do mocowania bagażu
- zapięcie do roweru (zwykłe na kod, tylko 2/10 w skali bezpieczeństwa, ale zakładałam, że na Skandynawię wystarczy. Na Polskę miałam dodatkowe, ale się nie przydało :)

Sakwy:

Rozważałam polskie torby Crosso i słynne niemieckie Ortlieby, z którymi jeździ cały Zachód, w końcu wybrałam czeską firmę Sport Arsenal (seria Expedice). Trzy sakwy na bagażnik (dwie boczne 20-litrowe i jedna podłużna na górę 22-litrowa, którą można zmienić w plecak). 
Nieprzemakalne (przynajmniej na ten deszcz, który mnie spotkał), z paskami ściągającymi (to przeważyło, żadne inne torby nie miały pasków, a to tak ładnie wygląda i jeszcze coś można doczepić ;), łatwy montaż i demontaż, odblaski. 
Do tego torba na kierownicę (porządna firma MSR)- świetna sprawa, trzymałam tam cenne rzeczy. Idąc np. na zakupy odpinasz tylko torbę, a rower zostaje przypięty na zewnątrz. W zestawie pasek na ramię i mapnik (jeśli ktoś korzysta z mapy papierowej). 

Części zapasowe i narzędzia:

- dwie dętki
- kilka szprych
- łyżki do opon, łatki
- skuwacz do łańcucha
- zestaw kluczy
- smar do łańcucha
- zapasowa linka
- taśma izolacyjna
- plastikowe zapinki


Ekwipunek turystyczny

Namiot- rewelacyjny, lekki, funkcjonalny 2-osobowy MSR Hubba Hubba NX, szczegółowe recenzje można znaleźć w necie, ja od siebie tylko dodam, że obecnie to perełka wśród namiotów...a ja do końca życia powinnam spać tylko w nim :) (również ze względu na cenę...nie będzie mnie już stać na hostel :)... Ale warto!

Śpiwór- lekki 1 kg, mały, komfortowy do temperatury około 7 stopni

Mata samopompująca- ze względu na ograniczone miejsce postanowiłam zainwestować w matę ThermaRest (model Prolite). Dobry wybór- niecałe 500 gramów i niewielki rozmiar po zwinięciu. Komfort spania wysoki, całe 3 centymetry. 

Kuchenka turystyczna- wybrałam wielopaliwową MSR Whisperlite (używałam benzyny). W Europie spokojnie wystarczy kuchenka gazowa, mój wybór to inwestycja na kolejną podróż (zaletą "multifuela" jest to, że paliwo znajdziesz wszędzie, gazowe kartusze niekoniecznie, dodatkowo nie można ich przewozić samolotem).

Menażka, kubek i niezbędnik- pojemność 0.7 l z pokrywką- wystarczy do zagotowania wody.

Ubrania

- 4 zmiany bielizny
- 4 podkoszulki
- 2 koszulki termiczne z długim rękawem
- 2 pary getrów (długie i 3/4)
- spodenki rowerowe "z pieluchą" + shorty
- piżama (bielizna termiczna)
- nieprzemakalne spodnie (nie przydały się, padało, ale nie ubierałam, bo gorąco w nich)
- softshell (ubrałam może raz)
- bluza i lekkie spodnie (na dni bez roweru, zwiedzanie itp.)
- kurtka puchówka (jako dodatek do śpiworka)
- kurtka wiatrówka goretex (niezbędna!) 
- buty sportowe i sandałki (do zwiedzania i jako klapki)
- rękawiczki rowerowe
- apaszka, bandana, czapka z daszkiem, opaska
- ręcznik z pieluchy tetrowej

Kosmetyki

- pełna kosmetyczka (wszystko w małych buteleczkach)
- gąbka
- mokre chusteczki
- zestaw do paznokci
- mała apteczka (z poprzedniej podróży- trochę plastrów, leki przeciwbólowe i na przeziębienia)
- zabrakło spreyu na komary i kremu przeciwsłonecznego (po paru tygodniach dostałam tubkę od poznanych Niemców, chyba przestraszyli się mojego spalonego nosa)

Inne: 

- płachta biwakowa tarp (miała służyć do przykrywania roweru, służyła jako extra podłoga do namiotu)
- mała karimatka do siedzenia
- latarka
- zestaw igła nitka
- sznurek, spinacze (na pranie)
- szmatki (do zmywania lub czyszczenia roweru)
- zapalniczka
- dokumenty i karty do bankomatów
- kamera typu gopro + kijek
- powerbank + ładowarki
- słuchawki bluetooth
- mały plecak
- zeszyt i długopis

Jedzenie:

- Stały zestaw na drogę- jabłka, banany, masło orzechowe, chrupkie pieczywo, muesli, jogurt, herbata
- Od czasu do czasu- serki, warzywa, pasztet 
- Zupki chińskie, liofilizaty
- Ponadto niekiedy jadłam u moich hostów 


INFORMACJE PRAKTYCZNE

Mapy
GPS- w telefonie. Używałam aplikacji Maps.Me, która działa też offline. Wszystkie ścieżki (nawet te najmniejsze w lesie) były zaznaczone.
Poza tym w Europie pełno jest tras rowerowych.W Szwecji jechałam szlakiem Kattegatleden na zachodnim wybrzeżu, w Danii i Niemczech wskoczyłam na chwilę na Baltic Route. Trudno się zgubić.


Energia
Skoro telefon jest moją mapą- musiałam dbać o jego naładowanie. Jeszcze nie mam zamontowanego dynama i przejściówki, aby ładować sprzęt podczas jazdy. Rozwiązaniem był dobry powerbank (dodatkowo z baterią słoneczną)- Levin 12 000 mAh.

Internet
Niezbędny w podróży. Aż do polskiej granicy używałam norweskiej karty sim- zasięg praktycznie wszędzie, danych też wystarczyło na pisanie postów, kontakt z hostami czy sprawdzanie pogody. 

Pieniądze
Praktycznie zero gotówki, wszędzie płaciłam kartą. 


WYDATKI

Moja podróż rowerem nie należała do drogich. Za nocleg na polu namiotowym zapłaciłam tylko kilka razy, resztę nocy spędziłam na dziko bądź u hostów z WarmShowers czy znajomych. 
Do wydatków doliczam kilka biletów na prom w Szwecji i Danii, 3 razy pociągiem w Niemczech i Polsce, jedzenie + niekiedy piwko, doładowanie telefonu.

Przez 32 dni na rowerze wydałam:

273 NOK, 1097 SEK, 1069 DKK, 113.70 euro, 282.30 zł

czyli razem = 465,43 euro



































Comments