10 książek z mojej biblioteczki, które zabrałabym w podróż



Nauczyłam się składać literki już w przedszkolu. Panie wychowawczynie, odkrywszy to ze zdumieniem, sadzały mnie na krzesełku, żebym poczytała innym maluchom. Pamiętam, jak w ramach buntu (nie lubię narzucania i przymuszania- zostało mi to do dzisiaj :) przeskakiwałam po kilka stron, żeby tylko szybciej skończyć. Jakimś cudem nikt się nie zorientował :)

Książki są w moim życiu od zawsze. Jednym z najlepszych gwiazdkowych prezentów za dzieciaka było "365 dobranocek", które powinnam czytać przez okrągły rok, a połknęłam chyba w dwa tygodnie. Pamiętam poranek, kiedy otrzymałam pierwszy tom "Harrego Pottera"- nie wyszłam z łóżka przez trzy godziny. Smutne są te przerażające statystyki- 63% Polaków nie sięgnęło w zeszłym roku po żaden tekst do przeczytania! A przecież to świetny, łatwy (i niekiedy jedyny) sposób podróżowania, rozwijania wyobraźni, wzbogacania słownictwa i przeżywania przygód.

Dostałam niedawno zdjęcie książek leżących na parapecie i półce przy łóżku- taki zbiór starych, dobrych "przyjaciół", do których zawsze można- i chce się- sięgnąć. I to natchnęło mnie do refleksji- jakie książki znalazłyby się na mojej półce? A raczej w moim plecaku?

Subiektywna lista 10 pozycji z mojej biblioteczki, które zabrałabym ze sobą w świat.


"Błękitny zamek" Lucy M.Montgomery

Muszę wspomnieć o tej książce, chociaż podejrzewam, że, gdybym zaczęła ją czytać ponownie- straciłaby dla mnie urok (tak to już jest z "przyjaciółmi" z młodości- wracasz do nich po jakimś czasie, a oni są już zupełnie inni i zastanawiasz się, jak to możliwe, że kiedyś byliście nierozłączni). "Błękitny zamek" to opowieść o samotnej, zahukanej dziewczynie, która dowiaduje się, że został jej rok życia- i postanawia spędzić go żyjąc. Dzięki tej lekturze narodziła się moja dziwnie pociągająca miłość do Kanady (w której przecież jeszcze nie byłam). Główna bohaterka wyprowadza się od despotycznej rodziny i zamieszkuje z ukochanym w domku na jeziorze Mistawis (sprawdzałam nawet, czy takie jezioro istnieje!). Teraz mogę się śmiać z tego - jakby nie patrzeć - romansidła, ale wówczas zaczytywałam się przygodami Joanny. Bo kto nie chciałby mieszkać na wyspie w małej drewnianej chatce, gdzie trzeba dopłynąć łódką, a w zimie przejść po skutej lodem tafli? Łowić ryby i przyrządzać je na ognisku? Pływać nocą w jeziorze? Cóż, ja chciałam... i dalej brzmi to niezwykle kusząco. Może po prostu z niektórych rzeczy się nie wyrasta.

"Winnetou" Karol May

Klasyka, która nawet po latach smakuje tak samo (zeszłego czerwca nad Bajkałem miałam okazję przeczytać trzy tomy przygód wodza Apaczów i Old Shatterhand'a - nie mogłam się oderwać). Chyba chodzi o  tęsknotę za życiem na wolności. Pociągają mnie otwarte przestrzenie, lubię czuć związek z naturą. Mało tego mamy w dzisiejszym zabieganym świecie. W Australii poznałam Kolumbijczyka, który potrafił patrzeć dwie godziny na przepływającą rzekę- był chyba najspokojniejszą osobą, jaką znam (z filozofią, której muszę się nauczyć- "Martwisz się?"- pytam. Uśmiecha się: "A czy to w czymś pomoże?"). Chciałabym- choć to już pewnie niemożliwe- zobaczyć Dziki Zachód z książek Maya. Pewnie dość blisko tego uczucia byłam na stepie w Mongolii - zwłaszcza, kiedy zerwał się mój wierzchowiec i galopowałam zupełnie bez kontroli :)


"Gringo wśród dzikich plemion" Wojciech Cejrowski

Co by nie sądzić o samym Wojciechu Cejrowskim- do "Gringo.." mam szczególny sentyment. Jeśli miałabym wybrać tylko jedną książkę podróżniczą do plecaka- byłaby to właśnie ta opowieść. Lubię styl pisarski autora i- mimo pogłosek jakoby przygody Cejrowskiego w dżungli są lekko podkoloryzowane- chciałabym przeżyć je na własnej skórze. Zazdroszczę mu również tej żyłki reportera- wszędzie wlezie, o wszystko zapyta. "Gringo" to jedna z historii, która nigdy się nie znudzi. Na pewno sięgnę po nią przed wyruszeniem do Ameryki Południowej.

"Oko dnia" Jonathan Caroll

Jonathan Caroll to amerykański pisarz fantasy, a jego najbardziej znaną powieścią jest wyśmienita "Kraina Chichów". Ja jednak zaczęłam od książki "Oko dnia"- która jest po prostu przetłumaczonym ze strony internetowej autora blogiem- i z miejsca się w niej zakochałam. To zbiór opowiastek, anegdot, obserwacji życia codziennego. O panu kąpiącym się w fontannie miejskiej z połówką pomarańczy zamias gąbki. O staruszce z nowymi złotymi pantoflami na nogach ("Ucieszyłem się, gdy je zobaczyłem. Jeszcze nie jest z nią tak źle, skoro kupuje sobie nowe buty"). Autor dostrzega rzeczy zwykłe niezwykłym okiem. Lubię bardzo!

"Bogowie, groby, uczeni" C.W. Ceram

Do przeczytania tej książki zachęcił mnie daaawno temu mój charyzmatyczny wykładowca kultury i sztuki z PWSZ w Legnicy (pozdrawiam panie Wędzina!). Okazało się, że dzieło mamy w domu i... co to za dzieło! Nie interesuję się aż tak bardzo historią, ale "Bogowie..." to bardziej literatura przygodowa niż nudne i suche fakty historyczne. Barwne opisy o hiszpańskich konkwistadorach, odkryciach archeologicznych i tajemnicy odszyfrowania egipskich hieroglifów (dzięki słynnemu kamieniu z Rosetty- po przeczytaniu tego rozdziału koniecznie musiałam go zobaczyć w londyńskim British Museum)- a wszystko napisane tak przystępnym językiem, że połyka się słowa jednym haustem. 

"Pan raczy żartować, panie Feynman" Ralph Leighton

Wspomnienia jednego z najwybitniejszych fizyków XX wieku spisane przez jego przyjaciela. Leighton w przedmowie zauważa, że "jednemu człowiekowi przytrafiło się w życiu tyle wspaniałych i szalonych rzeczy i udało się uknuć tyle cudownych psot". To prawda- życiorysem Richarda Feynmana można by obdzielić tuzin osób. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie elektrodynamiki kwantowej, jeden z konstruktorów amerykańskiej bomby jądrowej, członek londyńskiego Royal Society. Ale mnie w jego biografii urzekły najbardziej właśnie owe "psoty"- jak zbudował pierwsze radio i do czego go użył, jak dla zabawy otwierał sejfy, jak wymyślił sposób, by kontaktować się z żoną z tajnej bazy Los Alamos i jak- zafascynowany perkusją- wygrywał na bębnach nocą w lesie. Nietuzinkowa postać i niezwykle wciągająca lektura (nawet przez fizykę jakoś przebrnęłam:). 

"Wiedźmin" (Saga i opowiadania) Andrzej Sapkowski

Jedna z najważniejszych dla mnie powieści, sagę czytam średnio co jakieś pół roku i nie funkcjonuję wtedy w rzeczywistym świecie - przenoszę się w świat magii i miecza. Jest to jak najbardziej literatura fantasy (którą uwielbiam), ale można znaleźć tu znacznie więcej niż czary. Przygody białowłosego Geralta z Rivii, chmurnej Yennefer i rezolutnej Ciri to opowieść o odwadze, poświęceniu, przyjaźni, miłości i skur**syństwie ("Strzyg, wiwern, endriag i wilkołaków wkrótce nie będzie na świecie. A skur*syny będą zawsze"). Neverland, stworzony przez autora (swoją drogą Sapkowski jest- po S. Lemie- najczęściej tłumaczonym pisarzem fantastyki, a w październiku otrzyma World Fantasy Award, prestiżową nagrodę za całokształt twórczości) wcale bardzo nie różni się od świata, w którym żyjemy. Może na tym właśnie polega fenomen sagi. Polecam absolutnie!

"Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak" 
Jacek Hugo- Bader

Nie ma chyba książki Hugo- Badera, której nie lubię. Jego reportaże dobitnie przemawiają do serca i zapadają w pamięć. Ostatnią pozycją, jaka wpadła mi w ręce, była relacja z wyprawy na Broad Peak, której autor był uczestnikiem. W 2013 r. polska ekspedycja wyruszyła do Karakorum, aby odnaleźć ciała Tomasza Kowalskiego i Maćka Berbeki- zmarłych tragicznie podczas pierwszego polskiego zimowego wejścia na ten ośmiotysięcznik. Co za lektura! Od dawna fascynował mnie ten mroźny i śmiertelnie niebezpieczny świat.  Bader odsłania tajemnice wspinaczki wysokogórskiej i próbuje dociec, dlaczego doszło do tragedii. Pojawiło się wiele kontrowersji wokół reportażu (przez konflikt między Baderem a kierownikiem wyprawy i jednocześnie bratem zaginionego Jackiem Berbeką- nie mnie oceniać, kto ma rację). Niezaprzeczalny fakt- czyta się to jednym tchem. 

"81:1. Opowieści z Wysp Owczych" M.Michalski, M. Wasielewski

Dawno temu trafiłam na recenzję tej książki w "Angorze" i od razu zapragnęłam ją mieć. Faroe Islands- kto o nich słyszał? Albo tam był? Jeden z najmniej znanych zakątków Europy i pewnie świata odwiedza dwóch 30-latków z Polski- z ich przygód, doświadczeń i inspiracji powstaje fantastyczny reportaż. Niewielka i odizolowana społeczność Farerów jest interesującym i wdzięcznym obiektem obserwacji. Na Wyspach 360 dni w roku pada deszcz, jedną z tradycji- którą nam trudno pojąć- jest masowe zabijanie grindwali w okrutny sposób, a tytułowe 81:1 to wynik meczu farerskich szczypiornistek w meczu z Albanią. Ta lektura sprawia, że mam ochotę odkryć piękno zapomnianego archipelagu. Więc- jak pytają stewardessy na pokładzie samolotu do Vagar- Are You ready to go to Faroe Islands?

"Gottland" Mariusz Szczygieł

Mieszkam zaledwie 150 km od czeskiej Pragi, a pierwszy raz byłam tam dopiero w zeszłym roku... Nie doceniałam naszych południowych sąsiadów (to samo mam z Niemcami- jakoś tam nie jeżdżę:), ale po przeczytaniu kilku książek Mariusza Szczygła chyba spojrzę przychylnym wzrokiem na kraj dobrego wojaka Szwejka i pysznego piwa. Szczygieł jest czechofilem, a przy okazji dziennikarzem ze świetnym warsztatem. Tomas Bata (założyciel obuwniczego imperium), rzeźbiarz Otakar Szvec- twórca największego na kuli ziemskiej pomnika Stalina, który nim dokończył dzieło, postanowił się zabić, autentyczna siostrzenica Franza Kafki- to tylko niektórzy bohaterowie jego opowieści. Opisane dowcipnie i ze swadą. Warto przyjrzeć się bliżej temu kraikowi ateistów (80%) i miłośników czytania (pierwsze miejsce w Europie!). 






Comments

  1. "...Przy Was, jak ostrzyżony Samson,
    Choć ślepy – nie dam się poniżyć.
    Kto umie czytać piękne kłamstwo –
    Do Prawdy się (być może) zbliży…"
    Jacek Kaczmarski "Oda do mego (wstydliwego) księgozbioru"

    ReplyDelete

Post a Comment