Na początku muszę się przyznać - nie przepadam za Sylwestrem. Razi mnie ta nagonka i presja..."Tańcz, pij, imprezuj, musisz się dobrze bawić - bo jest 31 grudnia i wszyscy dzisiaj się bawią!"
A ja na palcach jednej ręki mogę policzyć udane zabawy sylwestrowe- i przeważnie sukces impreza zawdzięczała ludziom, którzy w niej uczestniczyli, a nie dacie. W ten dzień zwykle dopada mnie melancholia i jakiś taki smutek... że coś się kończy, że czegoś nie zdążyłam zrobić albo zrobiłam źle. Nie wiem skąd takie nastawienie, pierwszego stycznia też nie znoszę, dopiero drugiego wraca energia, chęć do działania, postanowienia noworoczne itp. W tym roku noc sylwestrową... przespałam:). Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tak będzie -przyjechałam sama do Hsipaw, miasteczka na końcu świata, gdzie jest niewielu turystów, znajomi, na których się natknęłam przypadkiem i z którymi miałam się wybrać na lokalne przyjęcie- wyruszyli jednak na trekking. Jednym słowem- nastrój do imprezowania był słaby. Z przyjemnością i bez wyrzutów sumienia mogłam się zaszyć w moim pokoju, z piwem, paczką słonecznika i Johnem McClainem w telewizji :) Północy nie doczekałam. Obudziłam się już w styczniu.
A ponieważ początek roku sprzyja wszelkim postanowieniom, zapewnieniom i przekonaniom (wszyscy to znamy: "Nie będę jeść słodyczy", "Zapiszę się na siłownię"...- a ilu z nas wytrzymuje do lutego???:)- swoją listę stworzyłam i ja. Tylko, że nie będzie to lista pustych obietnic, a marzeń, które zamierzam spełnić. O niektórych myślę od dawna, a niektóre pojawiły się w mojej głowie wczoraj... kiedy uświadomiłam sobie że MOGĘ WSZYSTKO- wystarczy, tylko chcieć (banał, wiem, ale prawdziwy!). Na zrealizowanie tych zamierzeń daję sobie 10 lat- i każdy, kto mnie trochę zna, wie, że jak się uprę (czy upiorę?? :)- to nic mnie nie powstrzyma. No to siup- moja pierwsza oficjalna bucket list, czyli marzenia do spełnienia. Kolejność przypadkowa.
1. Zatańczyć salsę na Kubie
2. Zobaczyć wieloryba w środowisku naturalnym
3. Przebiec maraton
4.Wejść na najwyższy szczyt jakiegoś kontynentu
5. Spróbować kitesurfingu
6. Przejechać rowerem przynajmniej jeden kraj
7. Zanurkować w meksykańskich cenotach
8. Spędzić noc na prawdziwej pustyni
9. Nauczyć się lepić pierogi
10. Zejść w głąb Wielkiego Kanionu
11. Zdać wreszcie egzamin z jęz. angielskiego
12. Nauczyć się hiszpańskiego
13. Pojechać na duży koncert, niekoniecznie rockowy :)
14. Przekonać się na własnej skórze, czym jest słynna irańska gościnność
15. Zrobić patent żeglarski
16. Pomieszkać chwilę w Pradze
17. Założyć rodzinę i razem podróżować
18. Mieć płaski brzuch ;)
19. Zobaczyć zachód słońca na australijskim outbacku
20. Mieć pracę, którą się kocha
21. Przejechać Pamir
22. Złapać jacht na stopa.
23. Powłóczyć się po Bieszczadach
24. Zobaczyć Bajkał zimą
25. Zorganizować spotkanie ekipy z Mongolii (a przynajmniej naszej czwórki- ja, Kikki, Phillip i Miguel)
26. Dowiedzieć się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi... :)
24. Zobaczyć Bajkał zimą
25. Zorganizować spotkanie ekipy z Mongolii (a przynajmniej naszej czwórki- ja, Kikki, Phillip i Miguel)
26. Dowiedzieć się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi... :)
Lista jest otwarta, na pewno coś mi jeszcze do głowy przyjdzie ;)
A postanowienie na ten rok? Do myślenia dało mi niedawne zdarzenie. Po trekkingu z Johnnym dotarliśmy do jeziora Inle, gdzie trzeba było kupić bilet wstępu (oj, nie lubimy tego bardzo. .). Oparłam się o budkę, gdzie odbywała się sprzedaż, a ta prawie runęła w posadach. Strażnik zwrócił mi uwagę, co skomentowałam kąśliwie "Może zanim zaczniecie kasować za wejście, powinniście zbudować sobie lepsze biuro!". Miguel, słysząc te słowa - szepnął "A Ty..miła jak zawsze...". Fakt! Racja! Co on tu winien, że mu taką budkę postawili? Czasami powinnam się ugryźć w język. I się uśmiechnąć. I być milsza dla drugiego człowieka. Z postanowieniem "Mniej złośliwości, więcej życzliwości!" zaczynam nowy rok. Niech będzie udany! Czego i Wam życzę!
Ad.10 - Colca czy Kolorado?
ReplyDeleteAd.18 - wystarczy się położyć na plecach. Działa zawsze. Jest płaski ;-)
Ad. 2, 3, 8, 21, 24 - daj znać jak będziesz się wybierała może dam radę się załapać :-)
Ad.26 - poinformuj mnie kiedy się dowiesz ;-)
W przypadku pozostałych życzę powodzenia :-D
Colca już byłam :)
DeletePewnie że dam znać... bądź gotowy!
A z brzuchem...hmmm.. nie mogę życia na plecach spędzić ;) trzeba zacząć pracować na przyszły szesciopak ;)
Jak wrócisz to zapraszam do Wrocławia, najpierw pojedziemy na Polane Izerską pozbierać jagody bo pierogi z jagodami są najsmaczniejsze a przy okazji najtrudniejsze do lepienia. Jak nauczysz się lepić te to wszystkie inne to pikuś.
ReplyDeletePozdrawiam i nadal zazdroszczę.
Iwan.
Świetny pomysł! Uwielbiam z jagodami! Po tych wszystkich naukach będę chyba pierogowym mistrzem :)
Delete