Wspiąć się na Fuji- marzenia się spełniają!


Jestem w Japonii!!! To jedno z moich marzeń, a wczoraj spełniło się kolejne. O 5.10 rano postawiłam stopę na szczycie Fudżi- wulkanie mierzącym 3776 m, co czyni go najwyższą górą w Kraju Kwitnącej Wiśni. Japończycy otaczają to miejsce szczególną czcią, a wspinaczkę na Fujisan uważają za wyczyn i przygodę życia. Kapryśna, wiecznie schowana w chmurach, mistyczna- jaka jest Fudżi naprawdę? Zapraszam na relację zdjęciową...

Na szczyt prowadzą cztery szlaki:

- żółty Yoshida- najpopularniejszy (w zeszłym roku 170 tys. turystów, czyli około 3000 dziennie w sezonie)
- czerwony Subashiri (łączący się pod koniec z żółtym)
- zielony Gotemba (najdłuższy i trudny, wspinaczka zajmuje do 10 godzin)
- niebieski Fujinomiya (najkrótszy, ale i też najbardziej stromy, z widokiem na ocean, wschód słońca widać dopiero na szczycie)

Każdy szlak rozpoczyna się od tzw. bazy piątej (5th station), do której dojeżdżają autobusy z różnych miejscowości. Większość wchodzących startuje z Kawaguchiko (początek Yoshida Trail). My- troszeczkę przypadkowo i wbrew wcześniejszym planom- ruszyliśmy z miasta Gotemba, wybierając trasę czerwoną Subashiri. Wybór okazał się słuszny- zaczęliśmy wędrówkę dość późno (około 16), nie było czasu na maszerowanie najdłuższym szlakiem, a dojazd do innego miejsca startowego pochłonąłby kolejne cenne godziny. Poza tym byliśmy praktycznie sami na trasie, która szczęśliwie wiodła przez las, co choć trochę chroniło nas przed deszczem (aaaa, bo zapomniałam dodać, że pogoda była do kitu)... O słynnym widoku NA FUJI mogliśmy tylko pomarzyć. 

Porządne śniadanie przed wędrówką i hiszpańskie tosty na drogę

Ruszamy na szczyt czerwonym szlakiem Subashiri

Szlak początkowo wiedzie przez las

Pierwszy postój na stacji 6

Wspinając się na Fuji mijamy kolejne bazy- szczyt jest bazą dziesiątą- naszym celem jest dotrzeć minimum do stacji 8, tam przenocować i rano powędrować na wschód słońca. Droga nie jest trudna, idziemy tak szybko, na ile pozwala nam lekko rozrzedzone powietrze. Przy bazie 7 postanawiamy zjeść kolację i trochę odpocząć. Pukamy do schroniska...a tu niespodzianka. Do środka mogą wejść tylko ci, którzy zostają na nocleg. Jestem w szoku. Nie możesz się nawet ogrzać przez pięć minut. Nie spodziewałam się tego po uprzejmych Japończykach. Trudno, jemy kanapki pod parasolem w zacinającym deszczu i wichurze. Jestem przemarznięta do szpiku kości. Nie ma na co czekać, trzeba iść dalej.
Plan nocowania "pod chmurką" też legł w gruzach. Może dalibyśmy radę przy normalnej pogodzie, ale nie przy szalejącym huraganie, deszczu i temperaturze kilku stopni- i to z jednym tylko śpiworem. Z żalem wysupłaliśmy jeny na nocleg (prawie 40 euro na głowę!) i zostaliśmy w hotelu Fujisan przy bazie 8.5 (3400 m). Nawet za kibelki się płaci. Strasznie zirytował mnie pracownik hotelu, który widząc nas w łazience (poranna toaleta tuż przed wyruszeniem w trasę) powiedział, że nie możemy tu nocować (?!) i czekał, aż wyjdziemy. Nie ma zmiłuj- możesz padać z zimna, głodu czy pragnienia- wezmą cię pod swój dach dopiero po zapłacie. Nie wyobrażam sobie, co musi się tu dziać w sezonie. 

Stacja 7 i kolacja w deszczu i wichurze, bo nie wpuścili do środka

Zasłużone-małe- piwo w hotelu. Stacja 8.5- 3400 m.

Nocleg w schronisku- najdroższy do tej pory w Japonii


Parę godzin snu, a o 2 w nocy oficjalnie budzą wszystkich w schronisku. Do szczytu jest 1,5 godz, wschód słońca o piątej nad ranem. Postanawiamy jeszcze podrzemać i w drogę wyruszamy dopiero przed godziną 4. Kolejny słuszny wybór, bo i tak widzieliśmy przebłyski światła (wschodem słońca z prawdziwego zdarzenia nie można tego nazwać), a przynajmniej nie musieliśmy stać w kolejce na szczyt. Tak, tak... nad ranem zrobiło się dość tłoczno. Po piątej stanęliśmy na szczycie. Udało się! I wcale nie było trudno :)

Nieśmiałe przebłyski słońca- tuż przed szczytem

Na dachu Japonii!!! 

 Udało się jeszcze zobaczyć krater wulkanu...

...a po 15 minutach totalna mgła. Zdążyliśmy w ostatniej chwili

Nie przepadam za zupą miso, ale na górze smakowała wybornie :)

Planowaliśmy obejść krater dokoła, niestety mgła, która zasnuła Fuji dosłownie parę chwil po wschodzie słońca, uniemożliwiła cokolwiek. Nie widziałam nic na długość ręki. Po raz kolejny mieliśmy szczęście- 15 minut później i nici z widoków. Naprawdę współczułam ludziom, którzy dopiero się wspinali. Spędziliśmy trochę czasu w schronisku jedząc zupę i ogrzewając zziębnięte dłonie, po czym przyszła pora zejść na dół. I tutaj dopiero zaczęła się zabawa. Takiej pogody nie przeżyłam przez 7 lat mieszkania w Irlandii :) Deszcz z gradem, lodowaty wiatr, mgła ograniczająca widoczność. Och, jak ja się cieszyłam, że schodzę. Część trasy prowadziła przez żwirowe zbocze- plusem była szybkość, z jaką mogliśmy po nim zbiegać, minusem- błoto po kolana. Niesamowite, jak markowe rzeczy tracą swoje właściwości w japońskich warunkach- moje buty przemokły doszczętnie, kurtka przeciekała, a plecakowi nie pomógł nawet pokrowiec. Pół dnia spędziliśmy potem w pralni susząc WSZYSTKO :)

Praktycznie

Ile kosztowała Fuji (na osobę)? 1000 Y= około 7 euro

Bus Gotemba- Subashiri 5th Station (tam i z powrotem)- 2060 Y
Nocleg- 5900 Y
Toaleta- 200 Y 
Posiłki na trasie- 2200 Y
Zakupy przed- 1200 Y
Schowek na bagaże- 600 Y
Pralnia- 600 Y

Do każdej bazy piątej można stosunkowo tanio dojechać z Tokio (my zostalismy na noc w Hakone licząc na piękne widoki..). Zresztą, wyprawa na Fuji organizacyjnie jest bardzo prosta- wszędzie mapy, oznaczenia, informacje. Technicznie każdy Polak, który choć raz odwiedził góry powinien dać radę :) Nie kupujcie tlenu w butlach jak Japończycy.

Wciąż nie dociera do mnie, że zdobyłam Fuji. Cieszę się, bo teraz patrząc na fotografię słynnego ośnieżonego wierzchołka wyrastającego dosłownie znikąd, będę mogła powiedzieć "Byłam tam" :) Wspaniała przygoda! A na dodatek jeszcze parę dni zostaję w Japonii.... jak tu się nie cieszyć?

Pora wracać, zapanowała zima

Niezapomniana droga powrotna- zacinający deszcz, wiatr i błoto po kolana

Pół dnia w pralni

Nagroda za zdobycie szczytu- gorąca łaźnia 

Comments

  1. Zapisz się do jakiegoś japińskiego teleturnieju i wstaw na Youtube-a :)
    Inaczej wizyta w Japonii sie nie liczy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ooo dobry pomysl :) jak lecial ten teleturniej? Coś tam castle.... moglabym troche powpadac do wody czy oberwac maczuga.. ;)

      Delete

Post a Comment