Skąd się wzięło sushi i czy istnieją jeszcze gejsze? Mój tydzień w Japonii


Co można robić w Japonii, jeśli ma się tylko 10 dni? Na pewno nabierać ochoty na ponowne jej odwiedzenie- ten kraj, kultura, ludzie mają w sobie coś magnetycznego...wcale nie dziwię się moim znajomym japonofilom wracającym po raz enty... Tu można zakochać się we wszystkim- naturze, tradycji, sztuce, dziewczynach i japońskim dziwactwie ;) 
Parę dni to skandalicznie za mało czasu na wizytę w Kraju Kwitnącej Wiśni. Mnie udało się tylko odrobinę zanurzyć w tym momentami zupełnie odmiennym świecie. Oto mój japoński tydzień w alfabetycznym skrócie...

A jak Akihabara- słynna dzielnica w Tokio, królestwo wielbicieli gier komputerowych, anime i mangi (tak, tak to te komiksowe wojowniczki z wielkimi oczami, zadartym noskiem i za krótką spódniczką:). Można tu kupić chyba wszystkie dostępne na świecie gry i sprzęty elektroniczne. To miejsce spotkań otaku- miłośników japońskiej popkultury (często fantazyjnie przebranych i wystylizowanych, tzw. cosplay)- bardzo ciekawe zjawisko....niekiedy ich fascynacja komiksami przeradza się w prawdziwą obsesję, dorośli ludzie spędzają cały czas przed komputerem, znają na pamięć wszystkie kwestie swoich ulubionych bohaterów, żyją w wirtualnym świecie, praktycznie nie opuszczając pokoju. Co ja- kobieta, która nigdy w życiu nie "grała w grę"- robiłam w takiej dzielnicy? Szukaliśmy z kolegą śrubokrętu do nintendo :)







B jak boso- idziesz na domową imprezę i zastanawiasz się, jakie szpilki pasują do twojej sukienki? Niepotrzebnie- i tak będzie trzeba je ściągnąć na progu. W Japonii nie wchodzi się w butach do pomieszczenia. Zwyczaj ten wywodzi się z zamierzchłych czasów. Dawniej budowano domy na specjalnych platformach zapewniając im w ten sposób wentylację od spodu i chroniąc przed wilgocią (japońskie podłogi wyłożone są matami tatami, które szybko mogłyby się zabrudzić lub pokryć pleśnią). Z tego również powodu przed wejściem należało zdjąć obuwie. Ponadto dom- jako miejsce ważne, intymne- traktowano z szacunkiem i świętością (a świętych miejsc się nie depcze). Do dziś w wielu miejscach publicznych wchodzi się boso- ja tak zwiedzałam zamek w Matsumoto. Ciekawostką są również osobne kapcie w toalecie- uważanej za miejsce nieczyste- których nie można nosić w innych częściach domu, tylko tam. Etykieta "obuwnicza" w Japonii jest bardzo ważna i łatwo można popełnić faux pas. 


Tradycyjny ryokan- japoński hotel z japońskimi zasadami i tak miłą atmosferą, że spędziłam tu aż 3 dni...

F jak Fuji- magiczna, mistyczna, fantastyczna! Nie udało się niestety zobaczyć wulkanu z dołu, ale wędrówka dostarczyła wielu emocji- szczegóły w poprzednim poście

F jak festiwal samby- co roku pod koniec sierpnia w Tokio organizowany jest Asakusa Samba Carnival- jeden z najsłynniejszych letnich festiwali w Japonii. Nie miałam o tym pojęcia, ale w Brazylii żyje 1,5 mln Japończyków- największa populacja poza granicami kraju. Nic dziwnego, że samba jest tutaj tak rozpowszechniona. Udało nam się obejrzeć paradę- były tłumy, na szczęście jakiś miły pan przyszedł ze stołeczkiem i pozwolił się wspiąć- widoki prawie jak w Rio :) (a wracając do domu natknęliśmy się na kolejną międzynarodową imprezę- Octoberfest! Szkoda tylko, że piwo takie drogie....)







G jak gejsza- jeden z symboli Japonii, młoda, piękna, wykształcona kobieta, której zadaniem jest dotrzymywanie towarzystwa. Nie mylić z panią lekkich obyczajów. Gejsza potrafi grać na tradycyjnych instrumentach, doskonale zna kaligrafię, sztukę, literaturę i ceremonię parzenia herbaty. Tradycyjny strój gejszy mógł ważyć nawet 20 kg, a misterną fryzurę układano raz w tygodniu (młode adeptki sypiały ze specjalną podstawką na szyję, by zachować włosy w nienagannym stanie). Temat rzeka- zainteresowanym polecam film Wyznania gejszy. Spacerując uliczkami Asakusy (najstarszej dzielnicy Tokio ze słynną świątynią Senso-ji) natknęliśmy się na kilka dziewcząt ubranych w tradycyjne kimona. Wiele młodych Japonek wciąż marzy o pracy w tym zawodzie, mimo, że przygotowania zajmują wiele lat i wymagają wyrzeczeń. Gejsz przybywa głównie Kioto- dawnej stolicy Japonii. 


Uliczki Asakusy


Te kimona to świetna sprawa 

Buddyjska świątynia Senso-ji

J jak japońskie Alpy- Japonię w 70% pokrywają góry, wymarzony kraj dla mnie! Po zdobyciu Fuji wciąż czułam niedosyt, stąd wycieczka do Matsumoto, które jest świetną bazą wypadową na pobliskie szlaki. Wybrałam Kamikochi- jeden z najpiękniejszych japońskich parków narodowych położony w dolinie rzeki Azusa. Dojechałam tam AUTOSTOPEM  (to też było jedno z założeń- spróbować hitchhikingu w Japonii). Poszło gładko- jedynym problemem było wydostanie się z miasta (prawie godzinny spacer w poszukiwaniu dobrego miejsca). Po pięciu minutach złapałam kierowcę, nie wiem, gdzie jechał, ale zawiózł mnie, tam gdzie chciałam :) Strasznie komicznie usiłował sobie przypomnieć jakieś angielskie słowa. Wysiadłam na parkingu przed Kamikochi, skąd odjeżdżał autobus (na terenie parku mogą poruszać się tylko uprawnione niskospalinowe pojazdy- Japończycy dbają o przyrodę). 
Z Kamikochi można wybrać się w wysokie góry bądź po prostu przejść szlakiem biegnącym wzdłuż rzeki. Wszystko jest perfekcyjnie oznakowane i wręcz zbyt zorganizowane- na szczęście pogoda za bardzo nie dopisała i chwilami byłam na trasie zupełnie sama. Cudowne miejsce na jednodniowy wypad..nawet w deszczu..


Mój lekko zakręcony kierowca

Myojin Bridge

 W dolinie rzeki

Tu są niedźwiedzie!

Drewniane kładki

Krystaliczna woda w Azusie

K jak karaoke- jeden z "sportów narodowych" Japonii :) Gościliśmy 3 dni w Tokio u Eda z couchsurfingu- już w pierwszą noc właściwie zaraz po przyjeździe zabraliśmy się z naszym gospodarzem do klubu karaoke. Zamieściłabym filmik, ale nie chcę mieć Was na sumieniu :) Zabawa przednia- osobny pokój, mikrofony...i trzeba śpiewać!


Ed, Pierre, Miguel i ja- karaoke room i przeboje Beatlesów

M jak Matsumoto Castle- najstarszy drewniany zamek w Japonii z 1595r, zwany też "Zamkiem Kruków" (z powodu czarnego drewna, z którego wykonana jest fasada). Jeden z pięciu zamków japońskich zachowanych w oryginale. Przepiękna budowla odcinająca się wyraźnie na tle nieba. Posiada 6 pięter, z czego jedno niewidoczne z zewnątrz (bez okien). Przed wejściem ściągamy obuwie i dreptamy boso po drewnianych podłogach. W zamku znajduje się muzeum broni (eksponaty ofiarowane miastu przez małżeństwo Akahane). Na szczycie mieści się pawilon (zwany Czerwonym Balkonem), służący do odpoczynku, tutaj także odbywa się jesienią Festiwal Księżyca. Wiosną natomiast można podziwiać wiśnie kwitnące w ogrodzie. 


Zamek w promieniach słońca

Wnętrze zamku

Widok z wieży

Zamkowy park

O jak onsen- japońskie gorące źródła, a jednocześnie ważny element kultury. Wielu Japończyków nie wyobraża sobie dnia bez relaksu w łaźni. Tutaj także panuje swoista etykieta. Przede wszystkim do łaźni wchodzimy nago (są podzielone na męskie i żeńskie), po wcześniejszym dokładnym wyszorowaniu ciała. W pomieszczeniu znajduje się kilka stanowisk, gdzie poddajemy się ablucjom. Zabawne są małe stołeczki, na których siada się do prysznica. Dopiero czyści możemy zanurzyć się w gorących odmętach. Głośne rozmowy i zabawy w wodzie są niemile widziane- onsen to miejsce odpoczynku i niezmąconego spokoju. Na cudowną łaźnię trafiłam w Matsumoto- basen znajdował się na zewnątrz, więc dla ochłody można było po prostu wynurzyć się na kamień. Nago. Wspaniałe uczucie :)

Onsen na świeżym powietrzu..


i łaźnia w hostelu...

P jak podgrzewane toalety- co za fantastyczna odmiana po chińskich dziurach w ziemi (niekiedy)- w Japonii toalety myją, suszą, zagłuszają odgłosy, niwelują zapachy, grają muzykę, podgrzewają siedzenie. Cud techniki :) Aż się nie chce wychodzić...


Instrukcja obsługi japońskiej toalety i kibelkowe kapcie- zdj. z www.careerbreak.pl

S jak sushi- uwielbiam! A w Tokio jest ponoć najpyszniejsze na świecie :) Najprawdopodobniej historia sushi sięga 1300 lat i wzięła swój początek od tradycyjnego sposobu przechowywania ryb. Do beczek wkładano naprzemiennie słony ryż i surowe ryby, przyciskając wszystko ciężkim kamieniem. Po około 3 miesiącach (do roku) danie było gotowe do spożycia. Sushi serwuje się zwykle z wasabi (taki ichniejszy chrzan) i marynowanym imbirem. A w środku- co tylko dusza zapragnie...ryby, krewetki, warzywa, kraby. Wbrew pozorom lunch w barze sushi nie kosztuje fortuny- byliśmy tam kilkakrotnie, zjadając kilka porcji (sushi krąży na taśmie, wybierasz co chcesz, a kolory talerzyków oznaczają ceny), płacąc nie więcej niż 6-7 euro. Wszystko świeże i smaczne!
Moje ulubione sushi...z łososiem i awokado..albo śledziem..ewentualnie krewetką

Z ekipą z couchsurfingu w sushi barze

Odliczanie talerzyków

T jak Tokio- metropolia i stolica kraju z chyba najbardziej skomplikowanym systemem metra na świecie.Nic dziwnego- kilkadziesiąt linii, pociągi lokalne, szybkie, pospieszne, średnio-pospieszne i 8 mln pasażerów dziennie. Podróżowałam z moimi znajomymi z CS, a gdy tylko zostałam sama- klops! Nie mam pojęcia, gdzie jechać :) Na szczęście każdy Japończyk pomoże, jeśli poprosimy.
W Tokio zwiedziliśmy dzielnicę Shibuya- to tutaj pies Hachiko czekał 10 lat na swojego pana (na podstawie tej historii nakręcono film "Mój przyjaciel Hachiko") i tutaj znajduje się słynne ruchliwe przejście dla pieszych. Odwiedziłam Tokio Tower wzorowaną na wieży Eiffla, spokojny Yoyogi Park i świątynię Meiji-jingu (w której akurat odbywał się tradycyjny japoński ślub). W tym mieście każdy znajdzie coś dla siebie.


Godzilla zza winkla 

 Tokio Tower w nocy
Japoński ślub w świątyni

I last but not least- 7 like Seven&Eleven- taka lokalna Żabka, gdzie można skorzystać z wi-fi, wybrać pieniądze z bankomatu czy podgrzać obiad w mikrofali. Nieraz ratuje życie. Powinni postawić jedną na drodze na Fuji :) Aaa, strasznie lubię też zwyczaj głośnego witania wchodzących. Wyobrażacie sobie w Polsce sprzedawcę krzyczącego "Dzień dobry" do każdego???

Taki właśnie był dla mnie Kraj Kwitnącej Wiśni... Krótko, intensywnie, z wielkim uczuciem niedosytu... Jestem pewna, że tam wrócę. Kiedyś, może na rowerze, bo to idealny kraj na takie podróże. A tymczasem wracam do Chin, odezwę się niedługo, gdy tylko wygrzebię się z szoku. Że to już nie Japonia :)

Comments

  1. Nie widzę żadnego Twojego gołego zdjęcia w łaźni. To jakaś ściema jest że tam byłaś, pewnie fotki z netu pościągane i szpan teraz....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahha Tomcio zamieściłabym, ale nie chce stracić czytelników :)

      Delete
  2. Super post! :) bardzo fajne zdjęcia, wyglądaja super profesjonalnie ;D
    Ja ostatnio jadlam sushi w Sushi Wesola w Wawie i smakowalo mi tak samo jak w Japonii,w ktorej bylam 2 lata temu :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzieki!! Ja tez zajadam sie sushi od czasu do czasu- te w Oslo tez daja rade :)

      Delete

Post a Comment